Assassin's Creed: Origins to gra, która musiała sprostać nie lada wyzwaniu - z jednej strony należało wprowadzić w produkcji istotne nowinki, by nie zaserwować fanom raz jeszcze odgrzanego kotleta, z drugiej jednak tytuł ten wciąż miał zachować ducha serii. Ogólna opinia w społeczności graczy jest dość spójna - Origins okazało się odsłoną dobrą, ze zmianami w systemie walki i rozwoju ocenionymi pozytywnie. Czy zauważyliście jednak, że przy tym wszystkim po raz pierwszy w historii serii nie możemy wtapiać się w tłum?
Assassin's Creed z 2007 roku - od tego się zaczęło.
Tak, nowe Assassin's Creed wprowadziło drobną, acz dość rewolucyjną zmianę - może nie z punktu widzenia mechaniki gry, ale zasad rządzących wirtualnym światem wykreowanym przez studio Ubisoft Montreal. Choć wciąż możemy ukrywać się w stogach siana lub liści, przemykać w wysokiej trawie albo po prostu przeczekiwać patrolujących strażników za wozem czy straganem, starożytny Egipt nie ma wędrujących grup, w które Bayek mógłby się wmieszać i przez to stać niewidocznym. Kłóci się to trochę z jedną z zasad, w które wierzyło Bractwo.
Kredo skrytobójców składało się bowiem z trzech przykazań, które już w pierwszej odsłonie serii przedstawił nam Al-Mualim: "Powstrzymaj swe ostrze nim zabije niewinnego, (…) chowaj się w widocznym miejscu, staraj się ukrywać wśród ludzi aż wtopisz się w tłum, (…) nigdy nie narażaj na szwank Bractwa". Jasne, można się sprzeczać, że interesująca nas fraza jest metaforą, pewnym symbolem ogólnego zachowania Altaïra i spółki, ale mechanika chowania się pośród tłumu i zbliżania się dzięki temu do swojej ofiary była integralną częścią wspomagającą takie polowania, która dobrze sprawdzała się na przestrzeni lat. Najprawdopodobniej jednak nie było w Origins miejsca na pozostawienie tego elementu w takiej formie i po prostu z niego zrezygnowano. Jeśli jednak dotarliście do końca i oglądaliście zakończenie gry, wiecie że znikanie wśród tłumu... nie zniknęło tak całkiem.
WARTO RÓWNIEŻ WIEDZIEĆ, ŻE...