Quantcast
Channel: Ciekawostki ze świata gier
Viewing all 1083 articles
Browse latest View live

Postapokalipsa w kuchni - fani Fallouta dostaną oficjalną książkę kucharską

$
0
0
Swoją książkę kucharską mają już fani serii Assassin's Creed (choć ta dostępna jest wyłącznie w języku francuskim), a już niedługo poszaleć w kuchni będą mogli miłośnicy Fallouta. Kilka tygodni przed premierą gry Fallout 76 do sprzedaży trafi publikacja o nazwie Fallout: The Vault Dweller's Official Cookbook, która docelowo ma zawierać ponad siedemdziesiąt różnych przepisów na blisko dwustu stronach, począwszy od przystawek i zup, poprzez dania główne i desery, na popularnych w tym uniwersum napojach skończywszy. Debiut tej obowiązkowej pozycji w kolekcji postapokaliptycznego kucharza zaplanowano na 23 października.


Książka do tanich należeć nie będzie (35 dolarów to po przeliczeniu ok. 130 złotych), ale to raczej nie powinno być przeszkodą dla fanów, zwłaszcza, że projekt graficzny z wszechobecnym Vault Boyem cieszy oko. Na uwagę zwracają doskonale znane z gier potrawy, np. Iguana on a Stick, którą mogliśmy konsumować w kilku odsłonach cyklu czy też omlet z jaj Szpona śmierci (Deathclaw Omelet), który odwołuje się do pamiętnego dania z "dwójki", serwowanego przez Rose w miejscowości Modoc. Książka pozwoli też dowiedzieć się, czym właściwie jest Nuka-Cola (liczymy na jakąś cudaczną recepturę), bo i taka pozycja znajduje się w spisie treści. Ciekawie zapowiada się również przepis na Stimpaka, który w uniwersum Fallouta pełni przecież rolę nie dania, a apteczki.


Jeśli nie macie co robić z pieniędzmi, książkę możecie zamówić już teraz. Jest ona dostępna w oficjalnym sklepie Bethesdy.



Azjatyccy fani PUBG byli w szoku, gdy zobaczyli kontrowersyjny symbol na hełmie obecnym w mobilnej wersji gry

$
0
0
Sporo ludzi w Polsce na hasło "battle royale" z miejsca dostaje raka, ale nie da się zaprzeczyć, że zainteresowanie tym rodzajem rozrywki jest na świecie ogromne. Do czołowych przedstawicieli gatunku z pewnością zalicza się gra PlayerUnknown’s Battlegrounds, która króluje przede wszystkim w Azji. Jak na nowoczesny produkt przystało, PUBG doczekało się również mobilnej odsłony i to właśnie jej poświęcimy niniejszy artykuł. Działający od lutego tytuł (na wschodzie znany pod nazwą PUBG: Exhilarating Battlefield, u nas PUBG Mobile) spotkał się ostatnio z wielką falą krytyki, a winny okazał się hełm pilota, oferowany w formie mikrotransakcji.


Jak donoszą południowokoreańskie media, wspomniany hełm zawierał symbol flagi wschodzącego słońca (zawierającej czerwone koło w środku i szesnaście wychodzących z niego promieni słonecznych), co w niektórych krajach azjatyckich uznano jako obraźliwy gest ze strony deweloperów. Dlaczego? Flaga z tym symbolem została zaadoptowana przez japońskie władze w 1870 roku i przez kolejne 75 lat była głównym emblematem sił zbrojnych tego kraju, które dopuściło się wielu zbrodni wojennych podczas okupacji innych państw. Dla wielu mieszkańców tego regionu wschodzące słońce jest tym samym, czym dla nas jest swastyka - to emblemat przywołujący najgorsze wspomnienia z czasów II wojny światowej, kiedy cesarska armia, tak jak hitlerowcy, mordowali niewinnych cywilów i przeprowadzali na nich różnorakie eksperymenty.

Kontrowersyjny hełm z widocznym na boku symbolem.

Oliwy do ognia dodał także bot, który pojawił się wraz z premierą dodatku. Nosił on nazwę "Unit 731" i odnosił się tajnej jednostki w strukturze japońskiej armii, która przeprowadzała badania nad bronią biologiczną i chemiczną. Zarządzali nią ludzie podobni do niemieckiego doktora Mengele, który wykorzystywał więźniów obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu do zbrodniczych, nieetycznych eksperymentów.

Twórcy gry PUBG Mobile pokajali się już za obie te wtopy - usunięto zarówno bota, jak i kontrowersyjny hełm - przekazując oficjalne przeprosiny i oddając pieniądze użytkownikom, którzy nabyli dodatek. Niesmak jednak pozostał.

Chorwacki deweloper stworzył Dooma w trybie ASCII - wygląda kapitalnie

$
0
0
Widzieliśmy w swoim życiu wiele dziwacznych portów pierwszego Dooma, ale takiego jeszcze nie. Przed kilkoma dniami w sieci pojawiła się niezwykła konwersja klasycznej strzelaniny, której autor do wyświetlania grafiki użył siedmiobitowego systemu kodowania znaków o nazwie ASCII. Co ważne, mimo obecności na ekranie niezliczonej rzeszy cyferek, literek oraz innych symboli używanych w tym trybie, w takiego Dooma da z powodzeniem grać. Możecie zresztą przekonać się o tym osobiście, bo 1337d00m dostępny jest dla wszystkich zainteresowanych zupełnie za darmo.


Pochodzący z Chorwacji deweloper napisał swojego Dooma od nowa w Unity, więc do zabawy potrzebujemy jedynie peceta zdolnego odpalać gry na tym silniku. David Zubović pokusił się o kilka poziomów trudności, które determinują, jak wielkie są wyświetlane na ekranie znaki. W najłatwiejszym wariancie szybko rozpoznamy korytarze marsjańskiej bazy i czekających w nich przeciwników, z kolei poziom niemożliwy skierowany jest wyłącznie do masochistów, bo trudno ustalić gdzie się znajdujemy i do czego właściwie strzelamy. Warto też zaznaczyć, że 1337d00m wyświetla obraz zarówno w trybie kolorowym, jak i monochromatycznym, który mocno przypomina to, co widzieliśmy kiedyś w filmie Matrix. Do pełni szczęścia brakuje jedynie oryginalnej muzyki - australijski zespół Turtle Skull z pewnością znajdzie swoich amatorów, ale kompozycji stworzonych przez Bobby'ego Prince'a nie zastąpi nic.


Grę możecie pobrać ze strony internetowej autora. Do jej uruchomienia nie są potrzebne żadne pliki z oryginalnej edycji Dooma.

Gra Detroit: Become Human zawiera subtelne nawiązanie do popularnej powieści erotycznej

$
0
0
Kurz po premierze gry Detroit: Become Human dawno opadł, ale nie oznacza to, że interaktywny film studia Quantic Dream nie cieszy się już zainteresowaniem posiadaczy konsoli PlayStation 4. Udowodnił nam to wczoraj jeden z naszych czytelników, Damian, który namierzył subtelnego i szerzej nieznanego easter egga we wspomnianej produkcji. Związany jest on z wydaną w 2011 roku książką Pięćdziesiąt twarzy Greya, adresowaną głównie do żeńskiego grona. Powieść ta odniosła tak duży sukces komercyjny, że jej autorka - Erika Mitchell James - w ekspresowym tempie pokusiła się o jej kontynuacje (w sumie trzy), a wytwórnia Universal Pictures o ich oficjalne ekranizacje.


Nawiązanie znajduje się na początku kampanii, a konkretnie w rozdziale "Partnerzy", gdzie Connor usiłuje namierzyć w pubie Hanka Andersona. Android nie ma pojęcia, który z bywalców knajpy jest poszukiwanym przez niego policjantem, więc skanuje twarze obecnych w przybytku ludzi i porównuje ich facjaty z kartotekami dostępnymi w bazie danych. Jeden z takich delikwentów siedzi przy barze i w samotności popija drinka. Kiedy go sprawdzimy, szybko wyjdzie na jaw, że to Christopher Gray. Brzmi znajomo? Powinno.


Choć główny bohater powieści Pięćdziesiąt twarzy Greya nazywa się Christian Grey, to jednak nie ma żadnych wątpliwości, że chodzi o tę samą osobę. Dlaczego? To proste. Data urodzenia skanowanego mężczyzny (18 czerwca 1983 roku) pokrywa się z datą urodzenia głównego bohatera erotycznej powieści. Mało tego, obaj panowie przyszli na świat właśnie w Detroit, a postać z gry została nawet zatrzymana za jazdę pod wpływem alkoholu. Uzależnieniem od napojów wyskokowych może też pochwalić się książkowy Grey, co w książkach zostało wystarczająco mocno podkreślone. Opisany easter egg nie należy z pewnością do tych wstrząsających, ale i tak za sprytne nawiązanie należą się twórcom brawa. Podobnie jak Damianowi, który go odkrył.

Fani God of War odkryli wreszcie ostatni sekret tej gry!

$
0
0
Społeczność skupiona wokół serii God of War otrzymała w maju potężny bodziec do działania, kiedy reżyser najnowszej odsłony tego cyklu - Cory Barlog - oznajmił, że nikomu nie udało się odkryć ostatniego z sekretów tej produkcji. Grupa fanów przyjęła tę deklarację jako wyzwanie i rozpoczęła zakrojone na szeroką skalę poszukiwania tajemniczego znaleziska. Mimo podjętych starań, przez kilka tygodni nie udało im się dojść do niczego konkretnego. Widząc co się dzieje, Barlog w końcu pękł i podsunął wskazówkę. Stało się to podczas zakończonego niedawno konwentu Comic-Con w San Diego.


Odpowiadając na pytanie jednej z uczestniczek panelu poświęconego grze, deweloper ze studia Santa Monica zdradził, że sekret związany jest z domem Kratosa. Fani natychmiast rozpoczęli gruntowne przeszukiwanie niepozornej chałupy, przede wszystkim z pomocą trybu fotograficznego, i w końcu odczytali to, co przygotowali autorzy God of War. Sekretem okazały się cztery runy wydrapane w każdym z rogów chaty. Razem tworzą one słowo "Loki", które mają ogromne znaczenie w kontekście wydarzeń z finału kampanii.

Z punktu widzenia rozgrywki znalezisko nie przedstawia jednak większej wartości. Nawet, gdyby komuś udało się rozszyfrować sekret na początku kampanii, raczej nie byłby on w stanie powiązać imienia tego boga z Kratosem i jego synem. Sytuacja zmienia się oczywiście, kiedy fabułę zaliczymy, ale i tak nie jest to jakiś miażdżący sekret. Z tego właśnie powodu część fanów uważa, że odnaleziony napis nie jest tak naprawdę tym, co miał na myśli Cory Barlog, mimo że potwierdzają to inni deweloperzy ze studia Santa Monica. Społeczność nie przerwała więc poszukiwań, choć szanse na znalezienie czegoś jeszcze są już praktycznie znikome.

Cztery runy tworzące napis "Loki"

Jeśli spojrzymy na samo słowo "Loki" wyłącznie w kontekście fabuły (uwaga, teraz będą grube spojery!), to oczywiście jest to znalezisko dające do myślenia. Możemy podejrzewać, że prawdziwe imię Atreusa, które zresztą stanowi zalążek smakowitej uczty w ewentualnej kontynuacji przygód tych bohaterów, zostało wyryte w chacie przez jego rodziców. Można nawet pokusić się o stwierdzenie, że to sprawka nieżyjącej już Faye, bo jak wiemy z końcówki gry God of War, to ona zaproponowała nadanie chłopcu imienia Loki.

Assassin's Creed: Odyssey bez wątków gejowskich? Prawdopodobnie tak, ale tylko na Bliskim Wschodzie

$
0
0
Firma Ubisoft zapowiedziała, że gra Assassin's Creed: Odyssey zostanie wydana w regionie MENA (Bliski Wschód i Afryka Północna), a jej premiera odbędzie się 5 października, czyli w takim samym terminie, jak w pozostałych krajach świata. Informacja ta nie wydaje się na pierwszy rzut oka interesująca, ale to tylko pozory. Decydując się na dystrybucję produktu w państwach arabskich, wydawca zobowiązuje się również do przestrzegania specyficznych reguł dotyczących jego zawartości. Biorąc pod uwagę to, co o nowej odsłonie serii już wiemy, możemy być pewni, że Odyseja zostanie mocno ocenzurowana.


Dostosowanie zawartości gier do wymogów państw Bliskiego Wschodu to dla zachodnich deweloperów droga przez mękę. Producenci muszą wziąć choćby tak prozaiczną rzecz pod uwagę, jak umiejscowienie tekstu oraz elementów interfejsu. Mieszkańcy krajów arabskich czytają od strony prawej do lewej i zupełnie inaczej patrzą na ekran, niż gracze z Europy czy Ameryki Północnej. Assassin's Creed: Odyssey akurat drastycznych zmian w interfejsie nie wprowadzi, co potwierdzają opublikowane w sieci obrazki, ale autorzy mogą mieć np. problem ze strojami bohaterów niezależnych, odsłaniających zbyt wiele. W przeszłości bywały takie przypadki, że naprędce modyfikowano ubiór wirtualnych postaci tylko dlatego, że nie mieściły się one w normach obyczajowych ludzi z tamtego regionu.

Większym wyzwaniem będzie jednak usunięcie zawartości kontrowersyjnej. W grach dopuszczonych do sprzedaży na terenie Bliskiego Wschodu nie uświadczymy tak dużego ładunku przemocy, a co dopiero szeroko rozumianych kontaktów seksualnych. O tym, jak trudny jest to proces, przekonali się lata temu twórcy gry God of War, która w Arabii Saudyjskiej dostała bana m.in. dlatego, że zawiera słowo "bóg" w tytule. Assassin's Creed: Odyssey będzie dla odmiany pierwszym produktem w historii tego cyklu, który zaoferuje otwarte opcje romansowe, również wśród reprezentantów tej samej płci. Stawiamy dolary przeciwko orzechom, że w wersji arabskiej żadnych tego typu atrakcji nie uświadczymy, bo penalizacja osób homoseksualnych jest w regionie bardzo ostra (geje muszą liczyć się utratą wolności, a w kilku przypadkach także z karą śmierci). Ciekawie zapowiada się też kwestia dostępnej w Odyssey wyspy Lesbos, która dzięki żyjącej na przełomie VII i VI wieku poetce Safonie, powszechnie kojarzona jest z kobietami o orientacji homoseksualnej. Na razie nie wiadomo czy wątek ten zostanie w grze w jakikolwiek sposób pociągnięty, ale trudno nam sobie wyobrazić, żeby było inaczej, wszak Safona zmarła na długo przed wydarzeniami opowiedzianymi w Odyssey. Jeśli Lesbos okaże się rajem dla lesbijek, w arabskiej wersji gry również nie zostanie po tym wątku ani śladu.


Przygotowywaniem zlokalizowanych na język arabski tytułów Ubisoftu zajmuje się oddział zlokalizowany w Abu Zabi, stolicy Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Francuska firma na razie bardzo lakonicznie wypowiada się o planowanych korektach w Assassin's Creed: Odyssey, więc z tym większym zainteresowaniem sprawdzimy, co z tej gry zostanie po premierze wycięte. Bo to że tak się stanie, jest praktycznie pewne.

Denuvo nie wybacza - aresztowano hackera, który znalazł obejście na słynny system zabezpieczeń

$
0
0
Bułgarska policja zatrzymała przedwczoraj człowieka, który w sierpniu 2016 roku znalazł dziurę w Steamie, umożliwiającą odpalenie gier zabezpieczonych technologią Denuvo Anti-Tamper. Hacker posługujący się pseudonimem Voksi został aresztowany w swoim własnym domu, a łupem bułgarskiej jednostki do walki z cyberprzestępczością padły dwa pecety należące do mężczyzny. W wyniku tej akcji natychmiast zamknięto serwer grupy Revolt, na której czele stał właśnie Voksi.

Demo Dooma pomogło Voksiemu zyskać popularność.

Dzięki informacjom uzyskanym przez dziennikarzy serwisu Kotaku wiemy już, że za aresztowaniem przestępcy stała holenderska firma Irdeto, która jakiś czas temu przejęła kontrolę nad zespołem opracowującym technologię Denuvo. To właśnie ona podjęła współpracę z bułgarską policją, żeby schwytać Voksiego. Cała akcja ma ewidentnie pokazowy charakter, bo ujęty mężczyzna jest płotką wśród hackerów zajmujących się łamaniem tego zabezpieczenia. Choć główny zainteresowany ma status bohatera wśród pecetowych piratów, jego zasługi dla pokonania Denuvo są w sumie dość niewielkie. Wbrew temu, co przeczytacie dziś na innych serwisach dedykowanych elektronicznej rozrywce, Voksi nie stworzył jako pierwszy prawdziwego cracka do gry zawierającej tę technologię, a co za tym idzie, na wolności pozostają znacznie większe kozaki niż on.

Z obowiązku przypomnimy, że o Voksim świat usłyszał na początku sierpnia 2016 roku. Bułgar dość niespodziewanie znalazł dziurę w aplikacji Steama, która pozwoliła mu bez problemu odpalić gry zabezpieczone technologią Denuvo. Obejście było testowane na wersji demonstracyjnej Dooma, ale szybko okazało się, że po drobnych korektach działa ono również z innymi grami. To wystarczyło, żeby tylko w jeden weekend po strzelaninę firmy id Software sięgnęło ponad 650 tys. pecetowców. Firma Denuvo Software Solutions wzięła się do roboty i już trzy dni później przygotowała poprawkę eliminującą obejście.


Wyczyn Bułgara zbiegł się jednak z wydarzeniem znacznie większej rangi - zaledwie kilka dni później Denuvo zostało we właściwy sposób złamane przez grupę CONSPIR4CY. Nie wiadomo, czy obejście Voksiego miało na to rozwiązanie rzeczywisty wpływ, ale faktem jest, że wspomniany kolektyw hackerów przygotował w pełni działającego cracka do gry Rise of the Tomb Raider. Od tamtej pory technologia jest skutecznie neutralizowana w tych popularniejszych tytułach na PC. Dobrym przykładem jest tegoroczne Far Cry 5, które również padło łupem grupy CPY.

Nie wiemy na razie, jakie konsekwencje zostaną wyciągnięte wobec Bułgara. Voksi przyznał, że zaproponował firmie Irdeto polubowne załatwienie sprawy, ale Holendrzy nie wykazali zainteresowania ofertą przestępcy. Dla nich aresztowanie hackera to sprawa wyłącznie prestiżowa, bo jest ona dowodem na to, że ludzie stojący za technologią Denuvo nie odpuszczają nigdy i prędzej czy później doprowadzą winnych przez oblicze wymiaru sprawiedliwości.

Azar Javed z pierwszego Wiedźmina ma świetnie dobrane imię i nazwisko

$
0
0
Każdy, kto grał w pierwszego Wiedźmina, musi kojarzyć tę postać. Azar Javed pełni istotną rolę w fabule gry, bo to on stoi na czele Salamandry i bezpośrednio odpowiada za przedstawiony w prologu atak na Kaer Morhen. Ów jegomość jest z pochodzenia Zerrikańczykiem, który w młodości wyruszył do królestwa Kaedwen, aby wstąpić do słynnej szkoły czarodziejów w Ban Ard. Choć Azar został z niej po kilku latach wygnany, to ewidentnie nie zmarnował czasu poświęconego nauce. W chwili gdy poznajemy tego bohatera, Javed jest już potężnym magiem ognia, a co za tym idzie, niezwykle groźnym przeciwnikiem.

Azar Javed

To, czego na starcie Wiedźmina nie wiemy, to fakt (uwaga, będą spojlery dotyczące fabuły gry!), że Javed założył Salamandrę na polecenie Jakuba de Aldersberga, Wielkiego Mistrza Zakonu Płonącej Róży. Istnienie tej organizacji przestępczej było rycerzowi na rękę, bo rękami oprychów mógł wykonywać całą brudną robotę i przygotowywać się do planowanego od dawna podbicia stolicy Temerii, Wyzimy. Jak to się skończyło, doskonale pamiętamy. Geralt najpierw dopadł i zgładził Javeda, a potem uśmiercił również wspomnianego wyżej zakonnika.

O Azarze Javedzie nie piszemy oczywiście bez powodu. Odkryliśmy dziś przypadkiem, że personalia tego bohatera pochodzą z języka perskiego. Wyraz "azar" to po polsku "ogień", z kolei "javed" tłumaczy się na "wieczny". Zapytaliśmy Artura Ganszyńca (byłego pracownika firmy CD Projekt Red i głównego scenarzysty pierwszego Wiedźmina) czy ten dobór słów był zamierzony i uzyskaliśmy potwierdzenie, że tak było w istocie. Hasło "Ogień wieczny" po persku brzmiało dobrze, wystarczająco egzotycznie (nie zapominajmy, że mężczyzna pochodzi z Zerrikanii), a na dodatek doskonale korespondowało z profesją bohatera, który opanował trudną sztukę ujarzmiania żywiołu ognia. W tym kontekście całkiem zabawne okazało się też to, że w trzecim Wiedźminie pojawia się Kult Wiecznego Ognia. Nie kontynuuje on, co prawda, tradycji Salamandry, a tym bardziej Zakonu Płonącej Róży, ale część członków tej ostatniej organizacji zaciągnęła się w Novigradzie do służby u łowców czarownic. Ciekawy zbieg okoliczności, mimo że z samym Javedem nie ma to już nic wspólnego.


Rewolucja w grze Detroit: Become Human wybucha dokładnie 120 lat po zakończeniu I wojny światowej

$
0
0
11 listopada 1918 roku kraje wchodzące w skład tzw. Ententy uzgodniły z Cesarstwem Niemieckim warunki jego natychmiastowej kapitulacji, a co za tym idzie, definitywnego zakończenia I wojny światowej. Dokumenty gwarantujące rozejm zostały podpisane o godz. 5:20 w wagonie kolejowym, który znajdował się w lesie Compiègne, ale zgodnie z zawartymi w teście postanowieniami, porozumienie weszło w życie punktualnie o 11:00, tego samego dnia. Termin ten został wybrany nieprzypadkowo - chodziło o to, żeby przerwanie ognia nastąpiło o jedenastej godzinie, jedenastego dnia i jedenastego miesiąca.


Jeden z użytkowników Reddita zwrócił niedawno uwagę na fakt, że do wspomnianego wydarzenia odnosi się gra Detroit: Become Human (uwaga, teraz będą spojlery dotyczące fabuły!). W ostatniej fazie zmagań może tam dojść do krwawej rewolucji androidów, w której maszyny - pod wodzą jednego z bohaterów tej produkcji, Markusa, stawiają czoła swoim stwórcom. Symboliczny bieg na barykady rozpoczyna się równo 120 lat po zakończeniu I wojny światowej, czyli 11 listopada 2038 roku. Jakby tego było mało, Markus wydaje sygnał do ataku punktualnie o 23:00, czyli 11:00 p.m. (taki format zapisu czasu występuje w grze, więc jego się trzymajmy). Oznacza to, że rewolucja również wybucha jedenastej godziny, jedenastego dnia i jedenastego miesiąca, choć oczywiście jest to ta druga jedenasta, przed północą.

Nie wiemy czy mamy tu do czynienia z czystym zbiegiem okoliczności, czy też planowanym działaniem firmy Quantic Dream, ale podejrzewamy to drugie. Dlaczego? Studio odpowiedzialne za przygotowanie gry Detroit: Become Human znajduje się we Francji, więc jego pracownicy celowo mogli nawiązać do zakończenia konfliktu, który jego rodaków bezpośrednio dotyczył.

Wiemy o czym śpiewa chór na soundtracku do gry God of War

$
0
0
Zastanawialiście się kiedyś, o czym śpiewają chórzyści, którzy ubarwiają swoim głosem muzykę skomponowaną na potrzeby gry God of War? Kilku fanom tej produkcji kwestia ta spędzała sen z powiek, dlatego już kilka miesięcy temu podjęli oni starania mające na celu rozszyfrowanie występujących tam tekstów. Zadanie łatwe nie było, bo zostały one napisane w języku staronordyjskim, ale miłośnicy gry (głównie z Islandii, co warte jest podkreślenia) zdołali rozpoznać dużą część słów. Ich męki przerwał w końcu sam Bear McCreary - autor oprawy dźwiękowej - który opublikował w sieci tekst utworu otwierającego soundtrack. Dla Waszej wygody przełożyliśmy go na język polski.


Wygnany Bóg
Hańba ojca
Nadzieja matki
Dziecko w cierpieniu
Wygnany Bóg
Hańba ojca
Nadzieja matki
Dziecko w cierpieniu

Syn wojny
Zaprzeczenie prawdy
Pozostają rany

Ulecz jego gniew

Wygnany Bóg
Nawałnica nienawiści
Rosnący strach
Pozostają rany
Zmierz się z przeszłością

Boska plaga
Moje grzechy ujawnione
Zaufaj chłopcu
Ulecz jego gniew
Przekleństwo krwi
Nie do naprawienia
Zaufaj chłopcu
Ulecz jego gniew
On odejdzie
Nie ma dla mnie odkupienia
Wygnany Bóg
Hańba ojca
Nadzieja matki
Dziecko w cierpieniu

Wygnany Bóg
Nawałnica nienawiści
Zaufaj chłopcu
Ulecz jego gniew

Rosnący strach
Pozostają rany

On czuje ból
Potrzebuje ojca a nie boga
Przekleństwo krwi
Nie ma dla mnie odkupienia

Pozostają rany
Zmierz się z przeszłością

Jeśli przyjrzycie się kolejnym wersom utworu God of War, szybko dojdziecie do wniosku, że nie jest to poezja najwyższych lotów. Nie kombinowaliśmy zatem z tłumaczeniem i zostawiliśmy tekst w takiej samej, surowej formie, w jakiej napisano go po staronordyjsku. Efekt był oczywiście zamierzony - chórzyści mieli śpiewać proste, krótkie frazy, które budzą skojarzenia z dawno już zapomnianymi pieśniami. Nie ma też najmniejszych wątpliwości, że utwór tytułowy poświęcony jest w całości Atreusowi i Kratosowi. Słychać w nim zarówno odniesienia do zmęczonego walką bohatera, który wciąż nie może uporać się z demonami przeszłości, jak i jego syna, cierpiącego na tajemniczą chorobę. Ten ostatni motyw przewija się zresztą w samej fabule gry, a punkt kulminacyjny osiąga w późniejszej fazie rozgrywki, kiedy chłopiec uwalnia wreszcie swój gniew i zapada w śpiączkę.

Bear McCreary zdradził też kulisy powstawania tego typu kompozycji. Zgodnie z jego relacją, wszystkie teksty zostały napisane po angielsku przez Matta Sophosa (jednego ze scenarzystów gry God of War), a następnie przełożone na staronordyjski przez pochodzącego z Islandii konsultanta, Björna Thorarensena. Sam chór nie miał problemu z poprawnym wykonaniem swoich partii, bo deweloperzy ze studia Santa Monica zaangażowali do współpracy chór islandzki, który nosi nazwę Schola Cantorum.

Eivør Pálsdóttir na konferencji Sony w 2016 roku.

Na koniec warto dodać, że utwór God of War został wykonany na żywo długo przed premierą gry, bo już 14 czerwca 2016 roku. Stało się to podczas konferencji firmy Sony przed targami E3 w Los Angeles. Japoński gigant zaprosił wówczas gości imprezy do zabytkowego Shrine Auditorium i wykonał suitę z udziałem orkiestry. Co ważne, dyrygentem był sam Bear McCreary, a cały spektakl uświetnił też gościnny występ farerskiej wokalistki Eivør Pálsdóttir, która cieszy się sporą popularnością w Polsce. Eivør zarejestrowała zresztą swoje partie na soundtracku - można je usłyszeć w kompozycjach Memories of Mother i Ashes.

Największy trolling firmy Electronic Arts ma miejsce na Instagramie - trwa już równe pięć lat

$
0
0
Firma Electronic Arts nie ma łatwego życia z miłośnikami elektronicznej rozrywki. Choć nie da się zaprzeczyć, że jej produkty sprzedają się wyśmienicie, to jednak istnieje spora rzesza ludzi, która - delikatnie mówiąc - nie jest zadowolona z prowadzonej przez koncern polityki. EA systematycznie wystawia się na zmasowany atak hejterów, serwując różne kontrowersyjne rozwiązania. Tak było z kiepskimi animacjami w grze Mass Effect: Andromeda, lootboksami w Battlefroncie II i luźnym podejściem do odwzorowywania realiów II wojny światowej w Battlefieldzie V. To jednak tylko kropla w morzu tego, co dzieje się na Instagramie. Electronic Arts jest tam obiektem zmasowanego trollingu ze strony fanów serii Skate, a o determinacji tych ostatnich najlepiej świadczy fakt, że akcja trwa nieprzerwanie od pięciu lat.


EA założyło firmowe konto na Instagramie 31 lipca 2013 roku, czyli dokładnie pięć lat temu. Już pod pierwszym umieszczonym tam postem pojawiły się komentarze, w których miłośnicy cyklu Skate żądali stworzenia czwartej jego odsłony. Od tego momentu na profilu opublikowano 572 zdjęcia i pod każdym z nich (uwierzcie nam na słowo, sprawdziliśmy) znajduje się co najmniej jeden komentarz, w którym znajduje się sformułowanie "Skate 4" lub podobne.




Akcja nosi znamiona trollingu i zapewne potrwa do momentu, w którym firma Electronic Arts w końcu opublikuje Skate 4 na rynku. Być może to się w końcu wydarzy, bo w maju 2018 roku jeden ze sklepów internetowych ujawnił, że mocno oczekiwana gra faktycznie zmierza na pecety i konsole. Trzeba jednak wziąć pod uwagę, że ta informacja została szybko usunięta, a na zakończonych niedawno targach E3 koncern nie wspomniał ani słowem o planach rozwoju serii.

Przy okazji zachęcamy Was do odwiedzin naszego kanału na Instagramie. Znajdziecie tam ciekawostki w formie grafik, ważne daty i tym podobne rzeczy.

Wiemy już co otrzymali fani gry Cyberpunk 2077, którzy rozgryźli hasło na specjalnej stronie internetowej

$
0
0
Zanim firma CD Projekt Red ujawniła zwiastun gry Cyberpunk 2077 na czerwcowej konferencji Microsoftu, przez chwilę mogliśmy oglądać efektownie zaplanowaną próbę hackowania umieszczonych na scenie Microsoft Theater ekranów. Na przewijających się szybko planszach pojawiły się kody do pełnej wersji Wiedźmina 3, a także adres IP do tajemniczej strony internetowej. Ta ostatnia szybko przykuła uwagę fanów elektronicznej rozrywki, bo wspomniana witryna wymagała wprowadzenia nieznanego nikomu hasła. Kilkadziesiąt minut później okazało się, że system akceptował sekwencję znaków z tablicy rejestracyjnej samochodu obecnego w trailerze ("NC20 CP77"). Wspomniany kod mogła wprowadzić jedynie ograniczona liczba użytkowników, więc kiedy wieść się rozniosła na Reddicie, to sporo ludzi musiało obejść się smakiem.


Szczęśliwcy, którzy okazali się wystarczająco szybcy, poinformowali, że po wprowadzeniu kodu zostali poproszeni o podanie swojego e-maila. Niedługo potem skontaktowali się z nimi przedstawiciele firmy CD Projekt Red, którzy zapytali wybrańców o rozmiar koszulki. Wszystko wskazywało na to, że twórcy Cyberpunka 2077 szykują dla nich specjalną paczkę, w której z pewnością pojawi się t-shirt związany z grą.



Tak faktycznie się stało. Wczoraj jedna z osób, której udało się odpowiednio szybko wprowadzić hasło na stronie, otrzymała przesyłkę z siedziby CDPR. W pudełku opatrzonym logotypem koncernu Quadra (to fikcyjna marka samochodu, którym jeździ główny bohater Cyberpunka 2077) znalazła się specjalna koszulka. To jedyny gadżet, jaki trafił do paczki, ale niewątpliwie dość unikalny, bo zaprezentowany wzór t-shirta został wyprodukowany wyłącznie na tę okoliczność. Choć CD Projekt Red rozdawało też koszulki na targach E3 i podczas zamkniętego pokazu dla prasy w Warszawie, te zawierały wyłącznie sam logotyp gry. Jak to zwykle w takich przypadkach bywa, niepozorny ciuszek  rozesłany do wąskiego grona szczęśliwców szybko zyska na wartości i zapewne będzie sprzedawany po bajońskich sumach na serwisach aukcyjnych.


Zobacz, jak wyglądało Diablo 3, które nigdy nie powstało

$
0
0
Dokładnie trzynaście lat temu firma Blizzard Entertainment poinformowała o zamknięciu studia Blizzard North, które zasłynęło serią Diablo. Dziś wiemy, że ta nieoczekiwana decyzja związana była z brakiem widocznym postępów w pracach nad trzecią odsłoną cyklu, choć sama gra nie została nawet oficjalnie zapowiedziana. Jeśli wierzyć różnorakim przeciekom, pierwsze przymiarki do produkcji Diablo III rozpoczęto już w 2000 roku, niedługo po premierze "dwójki". Oznaczałoby to, że w chwili likwidacji słynnego studia, "trójka" wyjęła deweloperom z życia prawie pięć lat. Po skasowanym projekcie przetrwało jedynie siedemnaście screenshotów, opublikowanych przez serwis Kotaku w lutym 2011 roku.


Sam Blizzard o Diablo III nie pisał absolutnie nic, więc możemy jedynie bazować na oszczędnych wypowiedziach byłych pracowników firmy, którzy uchylili rąbka tajemnicy w późniejszych wywiadach. Wiadomo, że deweloperzy nastawiali się na zbudowanie nowego silnika, który obsłużyłby w pełni trójwymiarowe modele bohaterów i ich wrogów, mocowano się również ze zwiększeniem liczby aktywnych graczy, co zbliżyłoby "trójkę" do typowych gier z gatunku MMORPG. Jeśli chodzi o samą fabułę, koncentrowano się na idei frontalnego ataku sił piekielnych na Niebo - potwierdzają to zresztą screenshoty z wersji beta, które zawierają wyłącznie "anielskie" lokacje. Warto od razu nadmienić, że to rozwiązanie zostało po części zrealizowane w prawdziwej grze Diablo III, która trafiła do sprzedaży w maju 2012 roku. Jak doskonale pamiętamy, niebiosa odwiedzaliśmy w czwartym akcie kampanii, by zatłuc przebywającego tam tytułowego demona.










Poza wymienionym wyżej szczegółem, Diablo III, które znamy, ma z pierwszym projektem studia Blizzard North niewiele wspólnego. Trudno uznać to za coś zaskakującego - sporo ludzi wchodzących w skład pierwotnego zespołu ostatecznie opuściła go z chwilą zamknięcia firmy. Kluczowi deweloperzy i faktycznie pomysłodawcy całej serii odeszli nawet wcześniej, kiedy Blizzard popadł w poważne tarapaty finansowe. To w dużej mierze tłumaczy, dlaczego na "trójkę" musieliśmy czekać aż 12 długich lat. Prace nad grą, która ostatecznie trafiła do sprzedaży, rozpoczęły się od zera dopiero w 2006 roku.










Następnym przystankiem Japonia? Fani wierzą, że to nam właśnie mówi intro do gry Assassin's Creed III

$
0
0
Przypomniana przez nas kontrowersyjna wypowiedź Aleksa Hutchinsona na naszym profilu instagramowym nie pojawiła się tam przypadkowo. Reżyser gry Assassin's Creed III bardzo krytycznie ocenił w 2012 roku trzy najbardziej pożądane przez fanów settingi/okresy historyczne (Egipt, feudalną Japonię i II wojnę światową), twierdząc, że są one po prostu nudne. W świetle jego wynurzeń bardzo ciekawie przedstawia się znalezisko, które wygrzebał ostatnio jeden z fanów sagi o skrytobójcach. Zwrócił on uwagę na to, że właśnie w grze Assassin's Creed III znajduje się ekran mogący sugerować rychłe nadejście japońskiej odsłony cyklu.


Rzecz dotyczy otwierającej zmagania introdukcji, gdzie przez krótką chwilę zaobserwować możemy trzy interesujące znaki graficzne: egipskie Oko Horusa, ostatnią literę greckiego alfabetu, omegę, a także tzw. torii, czyli symbol bramy prowadzącej do świętych miejsc w japońskiej religii Shintō. Być może domyślacie się już, dokąd to zmierza, ale jeśli nie, to chętnie Wam to wytłumaczymy. Egipskie oko jest odpowiednikiem gry Assassin's Creed: Origins, która ukazała się w ubiegłym roku, grecka omega to oczywiste nawiązanie do debiutującej już niedługo gry Assassin's Creed: Odyssey, a japońskie torii... no właśnie.

Symbole z intra do gry Assassin's Creed III

Część fanów wierzy, że obecność wspomnianych symboli nie jest dziełem przypadku i tak naprawdę zdradzają nam one, gdzie seria Assassin's Creed zawita po październikowej Odysei. Feudalna Japonia jest jednym z najbardziej pożądanych settingów w tej sadze, ale Ubisoft z uporem maniaka zostawia ją w odwodzie. Niespecjalnie chce nam się wierzyć, że obecne odsłony cyklu powstają według opracowanego lata temu planu, jednak taka teoria nie jest do końca pozbawiona sensu. Czas pokaże, bo jeśli faktycznie Francuzi ogłoszą, że następnym razem pojedziemy do Kraju Kwitnącej Wiśni, to będziemy mieć jedną z fajniejszych ciekawostek w całej historii tego serwisu.

Statek badawczy z gry Tomb Raider nieprzypadkowo nosi nazwę Endurance

$
0
0
Jeśli miałeś okazję zmierzyć się z wydaną w 2013 roku grą Tomb Raider, to z pewnością pamiętasz, że Lara Croft wylądowała na japońskiej wyspie Yamatai po katastrofie statku badawczego Endurance. Łajba poważnie ucierpiała podczas sztormu i choć nie nadawała się potem do jakiejkolwiek żeglugi, to spełniła ona jeszcze drobną rolę w fabule tej produkcji. Główna bohaterka odwiedziła wrak w poszukiwaniu zestawu naprawczego, który miał pomóc grupie rozbitków w uruchomieniu innej łodzi, a co za tym idzie, w wydostaniu się z piekielnej wyspy.


Nie wszyscy muszą zdawać sobie jednak sprawę z tego, że Endurance zawdzięcza swoją nazwę prawdziwemu statkowi badawczemu, który zatonął u wybrzeży Antarktydy ponad sto lat temu. Ten rzeczywisty Endurance został zwodowany w 1912 roku w Norwegii, a już trzy lata później wziął udział w feralnej wyprawie brytyjskiego podróżnika, Ernesta Shackletona. Ów jegomość zapragnął przeprawić się pieszo przez całą Antarktydę, ale pech sprawił, że żaglowiec został uwięziony w krze dryfującej po Morzu Weddela. Ekspedycja zeszła na ląd i cierpliwie oczekiwała na korzystniejsze warunki pogodowe, ale ostatecznie lód okazał się silniejszy od drewnianego poszycia statku i łajba poszła na dno. Kilkudziesięcioosobowa załoga zdołała ocalić z tonącego wraku szalupy ratunkowe i rozpoczęła przygotowania do ewakuacji z Antarktydy. Tę udało się przeprowadzić dopiero w sierpniu 1916 roku.

Zdjęcie przedstawiające prawdziwy statek Endurance, który został uwięziony w lodzie.

Szukając nazwy dla statku w Tomb Raiderze, jej deweloperzy zainspirowali się prawdziwą historią Endurance, co potwierdził w jednym z wywiadów Karl Stewart z firmy Crystal Dynamics. Co ciekawe, nawiązanie zostało "oficjalnie" uwzględnione za pośrednictwem jednego z komiksów wydanych po premierze gry. Padła tam informacja, że statek badawczy faktycznie zawdzięcza swoje imię słynnemu żaglowcowi, a fakt ten skomentowała nawet sama Lara Croft, która stwierdziła, że nadawanie nazwy łajbie na cześć tak pechowej jednostki nie jest dobrym pomysłem. Dziś doskonale wiemy, że miała rację.


TES 6 to nie Skyrim 2, ale The Elder Scrolls VI: Evermor?

$
0
0
Może Wam wydać się to zabawne, ale od momentu premiery gry The Elder Scrolls V: Skyrim, która miała miejsce 11 listopada 2011 roku, w Polsce fraza "Skyrim 2" zawsze była częściej wpisywana do wyszukiwarki Google'a niż "Elder Scrolls 6" czy "TES 6". Sytuacja zmieniła się dopiero w czerwcu bieżącego roku, kiedy Bethesda pokazała oficjalny zwiastun szóstej odsłony słynnego cyklu na poprzedzającej targi E3 konferencji w Los Angeles. Powyższy przypadek należy traktować wyłącznie w kategorii ciekawostki, bo przecież żaden z fanów w kontynuację Skyrima nie wierzy. Praktycznie pewne jest to, że nowy TES zabierze nas do zupełnie nowej krainy i jedyne pytanie brzmi - której? Jeśli wierzyć pogłoskom, które jakiś czas temu pojawiły się na 4chanie, tym razem deweloperzy postawią na High Rock, a szósta odsłona będzie nosić tytuł Evermor.

Evermore w grze The Elder Scrolls Online

Plotki publikowane na 4chanie można traktować poważnie lub nie, faktem jednak jest, że forum to było źródłem informacji dotyczących popularnych gier, które okazywały się prawdziwe (to właśnie tam ujawniono po raz pierwszy tytuł najnowszej odsłony serii Assassin's Creed i zapowiedziano powrót bitew morskich w Odyssey). Na 4chanie wyciekła też w 2017 roku nazwa nowej gry Bethesdy - Starfield - która została oficjalnie ujawniona dwanaście miesięcy później na tej samej konferencji, co The Elder Scrolls VI. Podsumowując, istnieje szansa, że to, co niżej przeczytacie, jest prawdą, ale i tak traktujecie te informacje z przymrużeniem oka. Tak będzie łatwiej.

No dobra, co wychlapał tajemniczy użytkownik 4chana? Przede wszystkim tytuł gry i setting. Nowa odsłona znanej serii ma nosić tytuł The Elder Scrolls VI: Evermor, który odnosi się do miasta położonego w prowincji High Rock. Evermore (lub Evermor, bo ta wersja nazwy również jest poprawna), pojawiło się jak dotąd tylko w "jedynce" i grze The Elder Scrolls Online. Zdaniem informatora mapa w "szóstce" ma być dwukrotnie większa od tej z Fallouta 4, a produkt trafi do sklepów - uwaga! - w 2020 roku. Użytkownik twierdzi, że wspomniany wcześniej Starfield jest już ukończony w 75%, a TES 6 tak naprawdę opracowywany jest od wielu lat. Ma to nawet sens, bo przypomnijmy, że nadchodzący Fallout 76 nie jest tworzony przez główny zespół z Bethesda Game Studios - projekt ten zrzucono na barki satelickiego studia z Austin, czyli dawnego BattleCry Studios.

Adamantytowa Wieża

Informator twierdzi ponadto, że gra ma korzystać z usprawnionego silnika (mamy podziwiać takie detale, jak futro Khajiitów falujące na wietrze), a także całkowicie zmodyfikowanej mechaniki walki. Do zestawu standardowych uderzeń i bloków dojść mają kombosy, kontrataki oraz moduł pozwalający tworzyć nowe kombinacje czarów w locie. Zaklęcia będzie się też wykorzystywać do zaklinania broni, co stoi w wyraźnej opozycji do wcześniejszych rozwiązań.

Fabuła ma z kolei się skupić na Aldmerskim Dominium z High Rock, które stara się przejąć Adamantytową Wieżę, najstarszy budynek w całym Tamriel. Celem Dominium jest uzyskanie nieśmiertelności i zastąpienie smoka Alduina, który uległ głównemu bohaterowi Skyrima. W grze ma zostać też zaznaczony konflikt pomiędzy Bretonami i orkami, a deweloperzy planują rozwinięcie całej historii w dodatku, który przeniesie nas do Valenwood. Brzmi nieźle, prawda?

Seks w grze Assassin's Creed: Odyssey sprowadzi się tylko do całusów i pieszczot

$
0
0
Całusy i pieszczoty - tak, odważne sceny erotyczne - nie. Tak w skrócie można podsumować to, co zaoferuje nam gra Assassin's Creed: Odyssey w kontekście seksu. Od dłuższego czasu wiadomo, że nowa odsłona tej serii umożliwi baraszkowanie z bohaterami niezależnymi (również tej samej płci), najwyraźniej jednak Ubisoft nie odważył się pójść tą samą drogą, co np. twórcy Wiedźmina. Nie można oczywiście zaprzeczyć, że autorzy popularnego cyklu coraz śmielej poczynają sobie w tym temacie, ale o pójściu na całość nie ma absolutnie mowy.


Skąd to wiemy? Z krótkiego opisu tytułu, który został przygotowany przez ESRB - amerykańską organizację kwalifikującą gry do odpowiednich kategorii wiekowych. Recenzenci drobiazgowo przestudiowali materiał źródłowy pod kątem kontrowersyjnych treści i wypisali ze szczegółami, co on zawiera. Interesujące nas fragmenty znajdują się na końcu tekstu - wynika z nich, że bohaterowie z ochotą pieszczą się i całują, ale gdy tylko dochodzi do czegoś więcej, ekran ciemnieje, pozostawiając resztę naszej wyobraźni. Odwołań do seksu nie zabraknie za to w dialogach, będzie też można usłyszeć kopulujące pary przez zamknięte drzwi.

Seria Assassin's Creed od zawsze unikała kłopotliwej tematyki. Dość powiedzieć, że sceny intymne w całym cyklu można policzyć na palcach jednej ręki, a ta najbardziej znana - z udziałem Ezia Auditore i Catariny Sforzy - odbywała się w ubraniu. Nagości dano zielone światło dopiero w grze Assassin's Creed: Origins, wcześniej nawet mężczyźni byli pozbawieni sutków (wspomniany już Ezio, a także Edward Kenway), co wyglądało bardzo dziwnie...

Niemcy dali zielone światło swastykom w grach komputerowych

$
0
0
Władze Republiki Federalnej Niemiec podjęły bezprecedensową decyzję o dopuszczeniu użycia symboli organizacji niekonstytucyjnych w grach komputerowych. Choć nie oznacza to definitywnego końca cenzury swastyk w produktach wydawanych za naszą zachodnią granicą, to i tak mamy do czynienia z przełomem. Porozumienie zawarte z rządem jest efektem lobbingu ze strony Niemieckiego Związku Przemysłu Gier (GAME - Verband der deutschen Games-Branche), które przez wiele lat domagało się traktowania elektronicznej rozrywki na takich samych zasadach, jak ma to miejsce w przypadku kinematografii.


Od tego momentu, wszystkie tytuły zawierające zakazaną prawem symbolikę nie będą w Niemczech z miejsca banowane. Organizacja USK, która u naszych sąsiadów zajmuje się przydzielaniem kategorii wiekowych w grach, będzie badać, czy dany tytuł wykorzystuje nazistowskie emblematy w celach artystycznych, naukowych lub historycznych. Jeśli komisja uzna, że produkt nie wspiera w żaden sposób zbrodniczej ideologii i kwalifikuje się do którejś z powyższych kategorii, deweloperzy nie będą zmuszeni do usuwania swastyk oraz innych tego typu znaków ze swoich dzieł. Każdy przypadek będzie rozpatrywany indywidualnie, dlatego nie można powiedzieć, że wszystkie gry będą od teraz wydawane w Niemczech od razu w wersji nieocenzurowanej.

Nowe prawo dotyczy produktów, które dopiero się ukażą i na razie nie wiadomo, czy wydawcy podejmą próbę wprowadzenia na rynek niemiecki tytułów, które już miały swoją premierę. Wszystkie oczy zwrócone są na twórców nowych gier z serii Wolfenstein, wypełnionych po brzegi swastykami oraz innymi nazistowskimi symbolami. Do tej pory deweloperzy zręcznie unikali problemu, podmieniając zakazane emblematy oraz dokonując innych korekt. W niemieckiej wersji The New Order usunięto np. hitlerowskie pozdrowienie, a z Nowej Rzeszy uczyniono "Reżim". Z kolei w The New Colossus Adolfowi Hitlerowi ogolono charakterystycznego wąsa, żeby nie kojarzył się bezpośrednio z prawdziwym dyktatorem.

Twórcy uniwersum Assassin's Creed namieszali w kwestii śmierci Kleopatry

$
0
0
Kulisy śmierci Kleopatry VII do dziś wzbudzają emocje wśród historyków, bo nikt nie ma absolutnej pewności, w jaki sposób ostatnia królowa hellenistycznego Egiptu odeszła z tego świata. Według najpopularniejszej teorii, kobieta i jej dwie doradczynie dokonały zbiorowego samobójstwa poprzez ukąszenie kobr egipskich, które zostały przemycone w koszach do sali tronowej. Tę wersję potwierdza Plutarch z Cheronei. Słynny grecki pisarz twierdził, że Kleopatra już wcześniej testowała jad tego gatunku węża na skazańcach i doszła do wniosku, że jest to najmniej bolesny sposób na odebranie sobie życia.


Kłopot z wyjaśnieniem samobójstwa Kleopatry polega jednak na tym, że w pobliżu zwłok królowej nie widziano żadnego węża, a osobisty lekarz władczyni - Olympus - nie pokusił się o należyte wyjaśnienie przyczyn jej śmierci. Na ciele kobiety znaleziono jedynie delikatne ślady nakłuć, które sugerowałyby prawdziwość drugiej z teorii, mówiącej o tym, że trucizna została do ciała wstrzyknięta, np. za pomocą igły lub szpilki. Ten pogląd podzielają niemieccy naukowcy Christoph Schaefer i Dietrich Mebs, którzy w 2010 roku orzekli, że Kleopatra zginęła w wyniku podania mikstury składającej się ze szczwołu plamistego, tojadu i opium. Prawda jest taka, że ukąszenie kobry egipskiej gwarantuje jedynie wielkie cierpienia, a nie pewną śmierć, na dodatek w procesie musiałoby wziąć udział sporo węży, a tych, jak wspomnieliśmy, w ogóle nie uświadczono w sali tronowej.

Ze śmiercią Kleopatry problem mieli nie tylko badacze, ale również twórcy serii Assassin's Creed, którzy chętnie wykorzystują ważne z historii wydarzenia do swoich własnych celów. Kiedy Ezio Auditore odnajduje w "dwójce" mauzoleum ukryte pod willą Monteriggioni, dowiadujemy się, że królowa wcale nie dokonała samobójstwa, ale została zamordowana przez Amunet przy pomocy jadowitego węża. Niespełna dziesięć lat później ta narracja została zmieniona, a stało się to w opublikowanym już jakiś czas temu komiksie Assassin's Creed: Origins.

Deweloperzy egipskiego epizodu serii do ostatniej chwili ukrywali tożsamość Amunet (uwaga, teraz będą spojlery dotyczące gry Assassin's Creed: Origins!). W wieńczącej ubiegłoroczny produkt scenie dowiadujemy się, że takie imię przybrała Aya, żona Bayeka z Siwy, krótko po założeniu bractwa Ukrytych, czyli prekursorów zakonu asasynów. Wiadomość ta dawała nadzieję, że w planowanych dodatkach DLC będziemy świadkiem śmierci Kleopatry, bo ta ostatnia przeżyła fabułę podstawki w dobrym zdrowiu. Ostatecznie twórcy gry nie zdecydowali się na ten krok i choć Aya pojawiła się w rozszerzeniu The Hidden Ones, wątek władczyni Egiptu został zgrabnie pominięty. Autorzy uniwersum poruszyli ten temat dopiero w czwartym komiksie z miniserii Assassin's Creed: Origins.

Aya przekazuje fiolkę z trucizną Kleopatrze (komiks Assassin's Creed: Origins #4)

Kleopatra w komiksie faktycznie odebrała sobie życie, ale zrobiła to spożywając zawartość fiolki, która została jej dostarczona przez Amunet. Co ciekawe, Aya nie miała w stosunku do swojej dawnej królowej złych zamiarów, chciała jej raczej ułatwić samobójstwo i oszczędzić upokorzenia ze strony podbijającego Egipt Oktawiana Augusta. Władczyni poprosiła jedynie asasynkę o to, żeby zaopiekowała się jej synem Cezarionem i jej prośba została spełniona. Chłopiec zginął, co prawda, kilkanaście dni później, ale o tym komiks nie wspomina już ani słowa.

Kleopatra popełnia samobójstwo (komiks Assassin's Creed: Origins #4)

Nie wszystkim fanom serii Assassin's Creed spodobało się to, że Amunet jedynie pośrednio była zamieszana w śmierć Kleopatry - według nich twórcy powinni trzymać się narracji z "dwójki", skoro taka informacja została przez tę grę przekazana. Ludzie czuwający nad rozwojem uniwersum mają jednak na ten temat inne zdanie. Wykonane po latach badania dość jasno wskazują, że władczyni Egiptu nie zginęła z cudzej ręki i tego postanowiono się trzymać. Jest to jednak koronny dowód na to, że w uniwersum nic tak naprawdę nie jest wyryte w kamieniu. Już za kilka tygodni przeniesiemy się do starożytnej Grecji i Odyssey zmierzy się z kolejnym "faktem" znanym od lat, czyli zabójstwem Kserksesa I za pomocą ukrytego ostrza. Bohaterowie gry takiej broni posiadać nie będą, więc nie jest wykluczone, że i w tym przypadku dojdzie do jakichś niespodzianek.

Ceny koszulek raperów w grze GTA: San Andreas uzależnione są od popularności muzyków

$
0
0
Po blisko czternastu latach od premiery gry Grand Theft Auto: San Andreas może Wam się wydawać, że wiecie o niej wszystko, ale jesteśmy w stanie się założyć, że mało kto zwrócił uwagę na detal, który za chwilę opiszemy. Rzecz dotyczy rywalizacji dwóch występujących w tej odsłonie raperów i wpływu ich "wojenki" na ceny dedykowanych im... ubrań. Nie wiemy czy ta kwestia była wcześniej powszechnie znana, czy nie, ale z racji tego, że niedawno wyciągnięto ją na Reddicie, a sam post cieszył się dużym zainteresowaniem, postanowiliśmy pochylić się nad tematem.

Koszulka Madd Tagg T

W GTA: San Andreas CJ może ubierać się w kilku sieciówkach, a jedną z nich jest Zip.  Kiedy gra otwiera możliwość kupna ciuchów, Zip oferuje dwa t-shirty promujące znanych w tym uniwersum raperów - Madd Dogga (koszulka Madd Tagg T) i OG Loca (Loc-Down T). Loc jest ziomkiem głównego bohatera gry, więc po wyjściu z więzienia artysta szuka u nas pomocy. Ta ma polegać na kradzieży notatnika zawierającego gotowe teksty piosenek Madd Dogga, które następnie zostaną wykorzystane przez OG Loca do zrobienia błyskawicznej kariery w świecie czarnoskórych hip-hopowców. Kiedy otrzymujemy opcję kupna wspomnianych wyżej koszulek, nasz kolega jest już na topie. Nic zatem dziwnego, że sporym wzięciem cieszy się dedykowany mu ciuch. Kosztuje on 200 dolarów, podczas gdy t-shirt okradzionego rapera Madd Dogga jedynie 30$.

Sytuacja zmienia się w późniejszej fazie rozgrywki, kiedy CJ brata się z Madd Doggiem i pomaga mu powrócić na szczyt, zdradzając jednocześnie OG Loca. Po serii misji z nim związanych, cena tych samych koszulek przedstawia się zupełnie inaczej: Madd Tagg T kosztuje 300 dolarów, a Loc-Down T zaledwie 15$. To doprawdy zaskakujące, że studio Rockstar North już kilkanaście lat temu dbało o takie detale. 

Viewing all 1083 articles
Browse latest View live