Quantcast
Channel: Ciekawostki ze świata gier
Viewing all 1083 articles
Browse latest View live

Pogoń za balonami, czyli nietypowa akcja marketingowa twórców gry Mass Effect 3

$
0
0
Cztery lata temu o tej porze, fani przygód komandora Sheparda gorączkowo odliczali dni pozostałe do premiery gry Mass Effect 3. Tytuł miał trafić do sprzedaży 6 marca 2012 roku, ale emocje związane z finałem trylogii sięgnęły zenitu już kilkanaście dni wcześniej. Bardzo gorącą atmosferę podgrzała dodatkowo firma Electronic Arts, która na ostatni tydzień lutego zaplanowała niecodzienną akcję. Wydawca postanowił podpiąć pokaźną liczbę gadżetów do małych balonów meteorologicznych, a następnie wysłać je w podniebną podróż w kilku miejscach globu. Wydarzenie to miało zachęcić miłośników serii do śledzenia położenia przesyłek na specjalnej stronie internetowej, by mogli oni potem odzyskać ich zawartość. Jak to zwykle w takich przypadkach bywa, nie obyło się bez niespodzianek.


Trzeba uczciwie przyznać, że akcja prezentowała się profesjonalnie, przynajmniej na papierze. Firma Electronic Arts nadała jej odpowiedni kryptonim (Mass Effect 3: Space Edition), przygotowała okolicznościowy film i wzbogaciła oficjalną stronę internetową gry o dział poświęcony całemu wydarzeniu. Niestety, nie wszystko się udało. Internetowy system śledzenia przesyłek regularnie odmawiał posłuszeństwa i główni zainteresowani nie byli w stanie określić, gdzie nastąpi faktyczne lądowanie. Elektronicy ratowali sytuację w najprostszy możliwy sposób, podając koordynaty paczek na Twitterze i sądząc po entuzjastycznych postach szczęśliwych znalazców, komuś udało się w końcu do nich dotrzeć. Wydawca nie mógł jednak przewidzieć wypadków nadzwyczajnych. W londyńskiej odsłonie akcji balon spadł na prywatną posesję i powstał problem z jego przechwyceniem, a we Francji całe wydarzenie trzeba było w ostatniej chwili odwołać. Organizator nie podał konkretnej przyczyny, ale najprawdopodobniej zdecydowały o tym względy bezpieczeństwa.

Tak prezentował się jeden z balonów.

Akcję Mass Effect 3: Space Edition przeprowadzono w dniach 23-27 lutego 2012 roku. W pogoni za balonami wzięli udział mieszkańcy Nowego Jorku, San Francisco, Berlina, Londynu i Las Vegas. W paczkach znajdowały się koszulki, bluzy, butelki w wodą mineralną (wszystkie gadżety były oczywiście sygnowane logiem produktu), a także puste pudełka DVD, które upoważniły szczęśliwych znalazców do otrzymania bezpłatnej kopii gry drogą pocztową.



Kolejny rekord ustanowiony - fan gry Dark Souls ukończył ją, nie dając się trafić

$
0
0
Do premiery gry Dark Souls III pozostało zaledwie kilka tygodni, a kreatywni fani serii wciąż znajdują nowe sposoby na pokonanie jej pierwszej odsłony, wydanej ponad cztery lata temu. Lista absurdalnych wyzwań, jakie wymyślają miłośnicy produktu studia From Software, od niedzieli zawiera kolejną pozycję. Jeden z użytkowników serwisu Twitch, posługujący się pseudonimem The Happy Hobbit, zdołał zrobić to, co jeszcze niedawno wydawało się niemożliwe. Sukcesem zakończył zmagania w kampanii, nie dając się trafić żadnemu z przeciwników.


Dark Souls to dla sporej rzeszy graczy piekielnie trudne wyzwanie, dlatego z szacunkiem spoglądamy na ludzi, którzy naginają zasady ustalone przez deweloperów i eksploatują tytuł w oryginalny sposób. Bieganie nago po świecie gry czy używanie dziwacznych kontrolerów (np. gitary z Guitar Hero), to już przeżytek. The Happy Hobbit od kilku tygodni usiłował dotrzeć do Władcy Popiołów bez żadnego uszczerbku na zdrowiu, spowodowanego atakami oponentów. Operacja zakończyła się sukcesem dopiero 14 lutego 2016 roku, a cały bieg zajął mu ok. cztery i pół godziny.

The Happy Hobbit trzymał się kilku podstawowych zasad i trzeba przyznać, że robią one ogromne wrażenie. Za każdym razem, gdy jego bohater otrzymał trafienie lub ginął, kasował swojego śmiałka i tworzył zupełnie nową postać. Nie mógł korzystać z tarczy do blokowania ciosów i stosować magii, parowanie było dozwolone tylko w wielkim finale, podczas pojedynku z Gwynem. Obrażenia środowiskowe były akceptowalne, pod warunkiem, że nie powstały one wskutek ingerencji przeciwników. Rekordzista wykorzystywał też możliwość zapisu dokonań i wyjścia z gry, aby resetować rywali i bossów, ale nie po to, aby unikać śmierci spowodowanej upadkiem z dużej wysokości. Oskryptowane trafienia, np. podczas walki z Seathem, nie były naliczane, gdyż stanowią one integralną część rozgrywki. Autor nie użył żadnych modów ingerujących w mechanikę Dark Souls, skorzystał jedynie z kilku nakładek graficznych. Wszyscy zainteresowani mogą prześledzić przebieg rozgrywki w tym miejscu.

Trzęsący się wagon w grze Dying Light: The Following to easter egg z filmu Super 8

$
0
0
Jedna z najbardziej efektownych scen w filmie Super 8 przedstawiała katastrofę pociągu, który wykoleił się wskutek uderzenia lokomotywy w jadący z naprzeciwka samochód. Rozpędzony skład dokonał prawdziwego spustoszenia na stacji kolejowej, doszczętnie niszcząc mały budynek, a także zasypując najbliższą okolicę toną żelastwa. Dużo szczęścia mieli bohaterowie obrazu J.J. Abramsa, którzy z opresji wyszli niemal bez szwanku, choć w każdej chwili mogli zostać zmieceni z powierzchni ziemi. Przebywający na miejscu zdarzenia dzieciak zobaczył chwilę później, że jeden z wykolejonych wagonów zaczyna się niebezpiecznie trząść, jakby w środku uwięziony był bardzo duży potwór...


Opisana wyżej scena stała się fundamentem do świetnego easter egga w dodatku The Following do gry Dying Light. Nieopodal farmy Jasira (stanowiącej bazę wypadową Kyle'a Crane'a na wsi) stoi pociąg, w składzie którego znajduje się żółty wagon z zamkniętym w środku stworem. Główny bohater nie jest w stanie zobaczyć, co tak naprawdę kryje się w jego wnętrzu, gdyż dostępu do drzwi skutecznie chroni gruby łańcuch i kłódka, ale nie ma najmniejszych wątpliwości, że musi być to coś dużego i groźnego. Jeśli postoicie dłuższą chwilę w pobliżu wspomnianego wagonu, usłyszycie też wymowny ryk monstrum, pozwalający domyślić się z jakim zagrożeniem mamy tutaj do czynienia. Nie mamy żadnych wątpliwości, że deweloperzy celowo nawiązali w ten sposób do wykolejonego składu z filmu. Ten z gry nie jest w żaden sposób uszkodzony - gdyby obie produkcje rozgrywały się w tym samym uniwersum, można byłoby uznać, że nie dotarł on jeszcze na miejsce swojego przeznaczenia.


Dokładne położenie znaleziska zdradza zamieszczony wyżej materiał video, dlatego gorąco zachęcamy Was do jego obejrzenia.

Kanye West wykorzystał na płycie The Life of Pablo sample z gry Street Fighter II

$
0
0
Redaktorzy serwisu Kotaku mają najwyraźniej bardzo dobry słuch, bo udało im się poprawnie rozgryźć źródło pochodzenia niektórych sampli, które Kanye West wykorzystał na swojej nowej płycie The Life of Pablo. Mowa tutaj przede wszystkim o utworze Facts (Charlie Heat Version), zawierającym ewidentne zapożyczenia z gry Street Fighter II: The World Warrior.Kawałek ten został opublikowany przez artystę już w styczniu bieżącego roku i jego ówczesna wersja również zawiera charakterystyczne dla popularnej bijatyki okrzyki. O sprawie zrobiło się jednak głośno dopiero teraz i jak doniósł wspomniany wcześniej serwis, podejrzanych efektów dźwiękowych możemy się doszukać także w innej piosence z tego albumu, mianowicie Pt. 2.


Korzystanie z cudzych sampli nie jest w hip hopie ani niczym nadzwyczajnym, ani nagannym - omawiany przypadek świadczy raczej pozytywnie o popularnym amerykańskim raperze, bo podkreśla jego zamiłowanie do kultowej bijatyki, która na automatach coin-op zadebiutowała w 1991 roku. W utworze Facts znajdziemy zarówno wygłaszane przez spikera hasło "perfect!", jak również okrzyki charakterystyczne dla Guile'a podczas wykonywania ciosu o nazwie Sonic Boom i Dhalsima (Yoga Flame). Wyłowienie pożyczonych sampli nikomu nie powinno przysporzyć większych trudności, bo Kanye West używa ich głównie na końcu swoich fraz. Wspomnianego kawałka możecie odsłuchać poniżej, choć od razu zaznaczamy, że jest to jego wcześniejsza wersja, nieco różniąca się od utworu, który trafił na płytę The Life of Pablo.



W grze Dying Light: The Following pojawia się najlepszy tata na świecie

$
0
0
Pamiętacie zadanie poboczne z gry Dying Light, zatytułowane Dzień matki? Jego bohaterem był niejaki Gazi, który poprosił Kyle'a Crane'a o dostarczenie dwóch prezentów dla swojej rodzicielki: pudełka czekoladek oraz filmu ze znajdującej się nieopodal wypożyczalni. Choć misja ta miała dość standardowy przebieg, to jednak jej finał potrafił mocno zaskoczyć (w tym miejscu tradycyjnie ostrzegamy, że w dalszej części tekstu znajdują się spojlery!). Po wkroczeniu do domu Gaziego, szybko okazywało się, że wspomniana matka jest tak naprawdę zwykłą kukłą, z wiaderkiem mającym imitować głowę. Wydany niedawno dodatek The Following zawiera easter egga odwołującego się do opisanego zadania, a dotyczy on skonstruowanego na podobną modłę "ojca".


Najlepszy tata na świecie rozsiadł się w opustoszałym magazynie, który zlokalizowany jest na północny-zachód od farmy Jasira, pełniącej w The Following rolę głównej bazy wypadowej. Dostanie się do środka nie nastręcza najmniejszych trudności - wystarczy wspiąć się na wspomniany budynek, a następnie przejść przez jedyny otwór w ścianie. "Ojciec" od razu skojarzy wam się z "matką", bo zbudowany jest w taki sam sposób. Rolę ciała pełni kukła, a na niej osadzony jest udające głowę plastikowe wiaderko. Easter egga można zobaczyć już na początku przygody z dodatkiem, a dokładną lokalizację magazynu znajdziecie na zamieszczonym niżej materiale video.


Ubisoft wykorzystał w promocji gry Far Cry: Primal konsolę wykonaną z kamienia

$
0
0
Firma Ubisoft nie ustaje w wysiłkach, aby należycie wypromować debiutującą już we wtorek grę Far Cry: Primal. Marketingowcy francuskiego koncernu nie ograniczają się przy tym do tradycyjnych reklam, które zapewne już niebawem pojawią się we wszystkich ważniejszych serwisach internetowych. Wydawca wpadł na dość oryginalny pomysł i wyciosał z kamienia zestaw potrzebny do zabawy w najnowszą produkcję studia Ubisoft Montreal. W jego skład wchodzi konsola PlayStation 4 wraz z dwoma padami, telewizor marki Sony, gustowny stoliczek, kawałki pizzy wraz z opakowaniem i... puszka napoju.


Instalacja została wykonana na zamówienie przez rzeźbiarza Nicka Robersona, którego warsztat zlokalizowany jest w brytyjskim mieście Sale, nieopodal Manchesteru. Trzeba uczciwie przyznać, że jego dzieło prezentuje się doprawdy imponująco. Choć Ubisoft sugeruje, że tak właśnie mógłby wyglądać sprzęt do grania w erze kamienia łupanego, nikt nie powinien mieć złudzeń, że ówcześni ludzie byliby w stanie wykonać równie precyzyjnie zaprojektowane przedmioty. Artysta wykorzystał w swoim warsztacie sporo nowoczesnych narzędzi, co można zresztą zobaczyć na zamieszczonym niżej materiale video. Nam pozostaje jedynie dodać, że dzięki temu filmowi złośliwi pecetowcy stracą koronny argument, że konsole są drewniane.


Nazwy misji w grze Dying Light: The Following to hołd złożony muzyce metalowej

$
0
0
Assassin's Creed: Rogue nie jest jedynym produktem, w którym nazwy niektórych misji odnoszą się do twórczości zespołu muzycznego. Na podobny zabieg zdecydowało się też studio Techland w najnowszym dodatku do gry Dying Light, choć wrocławianie sięgnęli po działa znacznie cięższego kalibru. O ile we wspomnianym Rogue znajdziemy wyłącznie tytuły piosenek i płyt rockowej grupy Rush, tak w The Following nawiązania dotyczą szeroko pojmowanego metalu. Szczególną atencją deweloperów cieszyła się krakowska formacja o nazwie Mgła, bo doczekała się ona aż dwóch easter eggów w omawianym rozszerzeniu.


Odniesienia do Mgły, która jest jednym z najbardziej cenionych przedstawicieli polskiej sceny black metalowej, znajdziemy w dwóch zadaniach pobocznych: Exercises in Futility i Ascend over Flesh. Nazwa pierwszej z wymienionych misji to bezpośrednie nawiązanie do tytułu ostatniej płyty krakowskiego duetu, natomiast druga została zaczerpnięta z tekstu utworu otwierającego album With Hearts Toward None. Na tym jednak nie koniec. W wątku głównym znajdziemy takie questy, jak Stranger in a Strange Land, który jest "kopią" tytułu piosenki wykonywanej przez zespół Iron Maiden na krążku Somewhere in Time, z kolei Vanitas to nic innego, jak tytuł przedostatniej płyty grupy Anaal Nathrakh.

Mgła

Ślady metalowych fascynacji deweloperów znajdziemy również w nazwach trzech innych misji. Choć angielskie słowo "drought" oznacza po polsku "suszę" i na pierwszy rzut oka nie budzi żadnych podejrzeń, skądinąd wiemy, że jest to świadome nawiązane do ostatniego wydawnictwa rewelacyjnej grupy Deathspell Omega. Pewności nie mamy natomiast do pozostałych trzech przykładów - The Gathering, Venom i Six Feet Under - choć nie wydaje nam się, żeby było to dzieło przypadku. Wszystkie trzy nazwy zostały wykorzystane przez znane zespoły metalowe, na dodatek The Gathering to jeden z albumów zasłużonej grupy Testament.


Na koniec warto dodać, że w grze znajdują się także inne hasła, ewidentnie odnoszące się do muzyki metalowej, choć nie mamy żadnej pewności, że były to świadome inspiracje. Jeden z planów nosi identyczną nazwę, jak goregrindowy zespół Haemorrhage, lakier do samochodu nazywa się Thunderbolt (świetna, choć nieistniejąca już formacja black metalowa z Polski), natomiast podczas zwiedzania świata napotkamy bossa o nazwie Behemoth. Poprosiliśmy przedstawiciela studia Techland o komentarz w tej sprawie, ale deweloperzy nie chcieli wypowiadać się na ten temat. Szkoda.

Irańska telewizja pokazała swoim rodakom, jak snajper zabija bojowników z ISIS, zapominając dodać, że film pochodzi z gry Medal of Honor

$
0
0
Irańska telewizyjna państwowa uraczyła swoich widzów efektownym filmem, w którym jeden z bojowników Hezbollahu z wyjątkową precyzją eliminuje za pomocą karabinu snajperskiego sześciu terrorystów z tzw. państwa islamskiego. Materiał został zaprezentowany w miniony wtorek i choć jego jakość pozostawiała wiele do życzenia, zdobył na tyle dużą popularność, że udostępniły go również inne stacje działające w tym rejonie świata, m.in. z Arabii Saudyjskiej. Szybko jednak okazało się, że wydarzenie to nie ma nic wspólnego z rzeczywistością. Irańczycy pokazali bowiem scenę z gry Medal of Honor z 2010 roku, a konkretnie fragment misji Przyjaciele z daleka.



Trudno powiedzieć czy irańska telewizja świadomie dokonała żenującej mistyfikacji, czy też padła ofiarą żartownisia, który postanowił podesłać film do redakcji. Nie ma jednak żadnych wątpliwości, że jest to fake, na dodatek nieudolnie zrobiony, bo jego autorzy zapomnieli wyciąć ikonę, która pojawia się na ekranie za każdym razem, gdy bohaterowi gry Medal of Honor uda się trafić przeciwnika w głowę. Również pozostałe elementy interfejsu wyglądają znajomo. Warto porównać kształt celownika z pierwowzorem, a także widoczny na dole napis WFOV, oznaczający "Wide Field Of View", czyli "szerokie pole widzenia". Autorzy pozostawili ponadto znacznik wskazujący położenie celu misji w grze, choć akurat jest on tak rozmyty, że trudno dostrzec go na pierwszy rzut oka.


Porównanie irańskiego filmu z obrazkiem z gry Medal of Honor. Różnica w kolorystyce wynika z użytego trybu podświetlania przeciwników w wizjerze.

Na potrzeby kompromitującego materiału dograno też głosy dwóch rzekomych bojowników libańskich, którzy mieli uwiarygodnić całą akcję. Warto dodać, że irański serwis internetowy Mizan News oznajmił, że snajperzy strzelali z karabinu Arash, produkowanego - a jakżeby inaczej - w Iranie. To kolejna bzdura. W tym fragmencie gry Medal of Honor strzelamy z amerykańskiego karabinu M107 firmy Barrett Firearms Manufacturing, choć produkt firmy Electronic Arts błędnie podaje, iż jest to M82.


Czy akcja Far Cry: Primal rozgrywa się m.in. na terenach dzisiejszej Polski?

$
0
0
Choć na razie nie da się udzielić jednoznacznej odpowiedzi na zadane w tytule pytanie, to jednak trzeba wziąć pod uwagę taką możliwość. Nie jest już żadną tajemnicą, że studio Ubisoft Montreal osadziło akcję Far Cry: Primal w Europie Centralnej, czyli w naszym regionie geograficznym. Znacznie precyzyjniej deweloperzy wypowiedzieli się na temat lokalizacji wirtualnego świata w opublikowanym przedwczoraj filmie Tchnąć życie w Epokę Kamienia, który znajduje się na końcu tego tekstu. Wynika z niego, że kraina Oros, gdzie wojownik Takkar walczy o przetrwanie plemienia Łindźa (oryg. Wenja), znajduje się w Karpatach.

Mapa Karpat zaprezentowana przez Ubisoft. Czy w grze świat będzie wyglądać podobnie?

Karpaty to bardzo rozległy łańcuch górski, który w rzeczywistości obejmuje powierzchnię 190 tysięcy kilometrów kwadratowych i znajduje się na terenie aż siedmiu różnych państw: Rumunii (53% całego łańcucha), Słowacji (17%), Ukrainy (11%), Polski (10%), Węgier (4%), Czech (3%) i Serbii (2%). Choć nasz kraj znajduje się w tym zestawieniu dopiero na czwartej pozycji, warto wiedzieć, że to właśnie tu Karpaty mają swój początek (pierwszym wzniesieniem jest Góra Świętego Marcina w Tarnowie), a jakby tego było mało, w granicach Polski leży część najwyższego pasma całego łańcucha, czyli Tatry. Tworząc grę Far Cry: Primal, studio Ubisoft Montreal z pewnością popuściło wodze fantazji w kwestii ukształtowania krainy, nie zmienia to jednak faktu, że to właśnie na północy Oros zlokalizowane są najbardziej mroźne i najwyżej położone obszary wirtualnego świata. Czy to są Tatry? Przekonamy się o tym dopiero po wtorkowej premierze tytułu, ale biorąc pod uwagę przywiązanie kanadyjskiego dewelopera do odzwierciedlania istniejących w rzeczywistości miejscówek, nie zdziwilibyśmy się, gdyby tak właśnie było.


Gra Dying Light: The Following porusza wątek Krwawego Barona z Wiedźmina 3

$
0
0
Udowodniliśmy Wam w ostatnich dniach, że gra Dying Light: The Following to prawdziwa kopalnia różnej maści easter eggów, jednak żadna z niespodzianek przygotowanych przez firmę Techland nie zrobiła na nas tak dużego wrażenia, jak ta. W trakcie wykonywania zadania pobocznego o nazwie Susza, które zachęca nas do złożenia ponownej wizyty w starej pompowni wody, możemy przysłuchać się arcyciekawej rozmowie dwóch oprychów. Bandyci przekomarzają się pomiędzy sobą na temat losu nieznanego z imienia człowieka i jego rodziny. Każdy, kto miał okazję rozwiązać zagadkę Krwawego Barona w Wiedźminie 3, szybko zorientuje się, że opowieść o tajemniczym jegomościu pokrywa się z wydarzeniami, których świadkiem byliśmy w Dzikim Gonie. Szczegóły znajdziecie poniżej, wcześniej jednak tradycyjnie ostrzegamy Was przed spojlerami, gdyż w kolejnym akapicie poruszona zostanie kwestia obu zakończeń wątku Filipa Stengera, czyli namiestnika z Wrońców.


Na rozmawiających bandytów natkniecie się od razu po wpłynięciu rurą do budynku, więc jeśli chcecie w spokoju wysłuchać tego, co oprychy mają do powiedzenia, postarajcie się nie narobić hałasu. Obaj panowie próbują przekonać się nawzajem do swoich racji, przedstawiając wykluczające się zakończenia wątku Krwawego Barona z Wiedźmina 3. Pierwszy z nich twierdzi, że ich kolega spędza czas u boku swojej ukochanej w górach, a jego kobiecie udało się w końcu wyleczyć z nękających ją przypadłości. "Takim czymś" w Dzikim Gonie są oczywiście dantejskie sceny z kasztelu, gdzie Filip Stenger po pijaku uderzył swoją ciężarną żonę Annę i doprowadził do śmierci ich drugiego, nienarodzonego jeszcze dziecka. Po tym wydarzeniu, Anna uciekła z Wrońców wraz z nastoletnią córką, a następnie schroniła się na bagnach, gdzie szybko wpadła w sidła Pań Lasu. Jeśli ten wątek zakończy się w Dzikim Gonie "szczęśliwie", baronowi udaje się w końcu odnaleźć zniewoloną kobietę - nie dowiadujemy się jednak, czy małżonka faktycznie zdołała się wyleczyć, a to sugeruje bandyta. Drugi z oprychów koncentruje się z kolei na negatywnym zakończeniu tego wątku, gdzie Stenger odnosi porażkę podczas próby odzyskania Anny. Dręczące go wyrzuty sumienia doprowadzają w końcu do najgorszego scenariusza. Krwawy Baron popełnia samobójstwo, wieszając się na drzewie.


W kłótni bandziorów przewija się także temat córki barona, Tamary Stenger. Dzięki Wiedźminowi 3 wiemy, że po ucieczce z Wrońców dziewczyna odwiedza miasto Oxenfurt i wstępuje do Kościoła Wiecznego Ognia. Ten gra pierwsze skrzypce w szeroko zakrojonych polowaniach na czarownice, możemy się jedynie domyślać, że Tamara również zostaje łowczynią wiedźm.

Aktorka wcielająca się w rolę Jill w remake'u gry Resident Evil, przebrała się za Jill

$
0
0
Julia Voth to kanadyjska aktorka i modelka, o której zapewne nigdy nie słyszeliście, choć istnieje duże prawdopodobieństwo, że niektórzy z Was mieli okazję podziwiać ją w pewnym znanym survival horrorze. Czternaście lat temu dziewczyna została wybrana do roli Jill Valentine w remake'u gry Resident Evil i choć nie wypowiada tam ani słowa, to właśnie jej twarz i sylwetka posłużyła deweloperom za wzór do opracowania odświeżonego wyglądu agentki. W ubiegłą niedzielę panna Voth postanowiła przypomnieć wszystkim fanom kultowej serii, że to właśnie jej buźkę podziwiamy we wspomnianej produkcji i opublikowała na swoim profilu facebookowym pokaźną liczbę zdjęć, na których raz jeszcze staje się seksowną Jill. Tym razem zrobiła to jednak z własnej inicjatywy.


Czy Voth przymierza się do pójścia ślady w swojej koleżanki po fachu, Rany McAnear? Ta amerykańska modelka od dawna chętnie przebiera się za postać, której użyczyła swojej twarzy - chodzi tu oczywiście o Samarę, jedną z bohaterek drugiej i trzeciej odsłony cyklu Mass Effect. Kanadyjka na razie nie wyraziła chęci do powtórzenia występu w innych okolicznościach, ale nie jest wykluczone, że do takiego dojdzie. Część zdjęć z ostatniej sesji możecie zobaczyć poniżej, więcej fotek w dużej rozdzielczości znajdziecie na wspomnianym już profilu.







Far Cry: Primal przekonuje nas, że pierwszy skok wiary wykonano 12 tysięcy lat temu

$
0
0
Wreszcie dowiedzieliśmy się, kto wykonał pierwszy w historii skok wiary do stogu siana. Nie był nim - jak do tej pory podejrzewaliśmy - członek zakonu asasynów, ale Urki - szalony myśliciel z Karpat, który żył w Europie Centralnej dwanaście tysięcy lat temu. Choć żyjący w tamtych czasach ludzie nie dysponowali żadnym sprzętem zdolnym zarejestrować odważny wyczyn, dysponujemy materiałem filmowym z zapisem tego wydarzenia. Zawdzięczamy go studiu Ubisoft Montreal, która postanowiła uwiecznić historyczny skok w swojej najnowszej produkcji o nazwie Far Cry: Primal.


Widoczny na zdjęciu Urki to jeden z drugoplanowych bohaterów w grze kanadyjskiej firmy. Kontakt z tym człowiekiem możemy nawiązać po wykonaniu kilku początkowych misji z głównego wątku fabularnego, a skok wiary zobaczymy już w pierwszym zadaniu pobocznym, zatytułowanym Lot ptaka. Urki od dawna marzy o tym, żeby wzbić się w powietrze, dlatego najpierw poprosi Takkara o przyniesienie kilku niezbędnych do tego celu atrybutów, a kiedy uda Wam się je w końcu zgromadzić, sam zachęci go do obserwowania tego wiekopomnego wydarzenia. Byli producenci serii Assassin's Creed ewidentnie nawiązują tutaj do swojej dawnej serii, a jeśli ktoś potrzebuje twardego dowodu, niech uważnie wsłucha się w stanowiący tło podkład muzyczny. Podczas skoku można również usłyszeć charakterystyczny "krzyk orła", choć każdy czytelnik naszego serwisu powinien już doskonale wiedzieć, że takie dźwięki nie wydaje orzeł, ale myszołów rdzawosterny.


Takkar może odnaleźć w grze Far Cry: Primal szkielet smoka z Blood Dragona

$
0
0
Debiutująca dziś na rynku gra Far Cry: Primal zdążyła nam już udowodnić, że pierwszy skok wiary miał miejsce nie w czasach największej świetności zakonu asasynów, ale dwanaście tysięcy lat temu. Deweloperzy ze studia Ubisoft Montreal sugerują również, że tzw. krwawe smoki, czyli tytułowi przeciwnicy z dodatku Far Cry 3: Blood Dragon, istniały na długo przed tym, zanim Takkar postanowił zjednoczyć rozbite plemię Łińdźa. Szkielet śmiertelnie niebezpiecznej istoty można odnaleźć podczas zwiedzania terenów położonych w północno-wschodniej części krainy Oros.


Wydane w 2013 roku rozszerzenie przedstawiło nam alternatywną wersję rzeczywistości, w której ludzie podnieśli się z kolan po zakończeniu wojny nuklearnej. Wskutek ogromnego promieniowania na Ziemi pojawiło się wiele dziwacznych stworów, a wśród nich także wspomniane wcześniej smoki, atakujące swoich wrogów promieniami lasera wystrzeliwanymi z oczu. Jeśli wydaje Wam się to idiotyczne, to weźcie poprawkę na to, że taki efekt był zamierzony przez twórców. Blood Dragon oddaje hołd filmom akcji z lat osiemdziesiątych ubiegłego wieku i utrzymany jest w podobnej stylistyce, serwując przy okazji tonę różnego rodzaju absurdu.


Szkielet smoka w Far Cry: Primal jest oczywiście easter eggiem, bo choć nie jest wykluczone, że nowa gra osadzona jest w tym samym uniwersum, co Far Cry 3: Blood Dragon, to jednak wydaje się to mało prawdopodobne. Dobrze zakonserwowane znalezisko zlokalizowane jest w jaskini znacznie oddalonej od wioski Takkara, a jej dokładne położenie zaprezentowaliśmy na zamieszczonym wyżej materiale video.

Duńczycy ubarwili reportaż o sytuacji w Syrii obrazkiem z gry Assassin's Creed

$
0
0
Kiedy pierwsza odsłona serii Assassin's Creed trafiła do sklepów w 2007 roku, wiele magazynów branżowych chwaliło firmę Ubisoft za świetną oprawę wizualną tej produkcji, a zwłaszcza fantastycznie zrealizowane lokacje, po których biegał Altaïr Ibn-La'Ahad. Wraz z upływem czasu grafika się oczywiście zestarzała, choć nawet po latach można było z uznaniem podziwiać panoramę Jerozolimy lub Akki, jeśli nasz wzrok nie skupił się na bliżej położonych obiektach i modelach. Niektórzy uwierzyli nawet, że prezentowane na monitorze widoczki niczym nie ustępują temu, co można zobaczyć w rzeczywistości. Przykład tego dała duńska stacja telewizyjna TV2, która w 2013 roku opublikowała w swoim serwisie informacyjnym reportaż poświęcony niszczeniu cennych zabytków w Syrii. Nie byłoby w tym pewnie nic dziwnego, gdyby nie obrazek, który autorzy programu wyświetlili na ekranie w studiu. Jak już się zapewne domyślacie, pochodził on z gry Assassin's Creed.


Program został wyemitowany 26 lutego 2013 roku i bardzo szybko zdobył międzynarodową sławę, bo zabawna wpadka była szeroko komentowana nie tylko przez dziennikarzy w Danii, ale także w innych krajach. Winnym pomyłki okazał się jeden z grafików, który w poszukiwaniu fotografii przedstawiającej stolicę Syrii, wyszukał w Google'u zdjęcia Damaszku.Ów nieszczęśnik nie sprawdził skąd pochodzi feralna fotka i dopiero po emisji okazało się, że była to panorama zdobiąca jeden z materiałów poświęconych grze Assassin's Creed w serwisie YouTube. Włodarze stacji potraktowali sprawę bardzo poważnie i za błąd publicznie przeprosili. Jacob Nybroe - szef działu informacyjnego w duńskiej stacji TV2 - powiedział później, że incydent miałby większe konsekwencje, gdyby grafik świadomie zrobił screenshota z produkcji Ubisoftu, a nie znalazł go w sieci. Mówiąc krótko, miał chłop szczęście!

W nowym zwiastunie gry Uncharted 4 pojawia się obrazek z... Assassin's Creed IV

$
0
0
Nowy zwiastun gry Uncharted 4: Kres złodzieja pojawił się dziś w sieci i wydawało się, że wszyscy będą z tego faktu zadowoleni, zwłaszcza, że produkt prezentuje się w akcji absolutnie obłędnie. Niestety, premiera trailera szybko wywołała gigantyczną awanturę w internecie, a jej źródłem stał się niewinny obraz, na który Nathan Drake spogląda w 95. sekundzie filmu. Jak słusznie zauważył na Twitterze Aymar Azaïzia z firmy Ubisoft, deweloperzy z Naughty Dog wykorzystali grafikę koncepcyjną, która została opracowana z myślą o czwartej odsłonie cyklu Assassin's Creed. Na razie nie wiadomo, czy francuski gigant pociągnie za to konkurentów do odpowiedzialności.

Kadr z trailera gry Uncharted 4.

Grafika koncepcyjna, która została stworzona na potrzeby gry Assassin's Creed IV.

Trudno powiedzieć, kto dokładnie zawinił po stronie Naughty Dog, ale cała sprawa do złudzenia przypomina wtopę duńskiej stacji telewizyjnej, o której pisaliśmy zaledwie wczoraj. Nie jest wykluczone, że jeden z grafików amerykańskiego studia chciał po prostu zaoszczędzić trochę czasu i znalazł interesującą go ilustrację w sieci, a pech chciał, że trafił na obrazek z gry Assassin's Creed IV: Black Flag. Taki błąd może okazać się bardzo kosztowny, bo wydaje się mało prawdopodobne, żeby Ubisoft nie domagał się rekompensaty. Pikanterii całej sprawie dodaje fakt, że pechowy "artysta" zmodyfikował odrobinę cudze dzieło, usuwając z niego sylwetkę stojącego na plaży asasyna. Na razie pracownicy francuskiej firmy ograniczają się jedynie do złośliwych uwag pod adresem konkurentów, bo kradzież grafiki doskonale koresponduje z podtytułem czwartej odsłony serii Uncharted.


Z niecierpliwością oczekujemy dalszych informacji w tej sprawie - gdy tylko ujrzą one światło dzienne, dokonamy aktualizacji niniejszego tekstu. Zwiastun gry Uncharted 4: Kres złodzieja możecie zobaczyć powyżej.


Samochód należący do Freda Flintstone'a znajduje się w grze Far Cry: Primal

$
0
0
Choć pierwsze odcinki serialu animowanego Flintstonowie (w Polsce znanego również pod nazwą Między nami, jaskiniowcami) powstały grubo ponad pięćdziesiąt lat temu, jesteśmy pewni, że sporo z Was kojarzy tytułową rodzinę jaskiniowców, która w epoce kamienia łupanego starała się wieść normalne życie w małym miasteczku o nazwie Bedrock. Przed premierą gry Far Cry: Primal podejrzewaliśmy, że deweloperzy ze studia Ubisoft Montreal przygotują jakieś nawiązanie do tej uroczej kreskówki i nasza intuicja nas nie zawiodła. W krainie Oros można odnaleźć samochód należący do Freda - jednego z głównych bohaterów wspomnianej produkcji.



Niezwykły pojazd nie jest widoczny na pierwszy rzut oka, bo spoczywa na dnie małego jeziora, które zlokalizowane jest w południowo-zachodniej części krainy. Nie ma najmniejszych wątpliwości, że mamy tu do czynienia z easter eggiem. Podobnie jak w pamiętnej kreskówce, wehikuł posiada kamienne koła oraz bardzo charakterystyczną kabinę, wykonaną z kilku patyków i podartego materiału, najprawdopodobniej skóry. Warto od razu nadmienić, że samochody we Flintstonach napędzane były siłą mięśni ich kierowców, co oznacza, że bohaterowie musieli biec, by je rozpędzić. Bliższe oględziny zatopionego wozu utwierdziły nas w przekonaniu, że Primalowy wynalazek nie działał na podobnej zasadzie, gdyż w kłodach stanowiących podwozie brakuje dziury. Co ciekawe, deweloperzy umieścili na "masce" pojazdu ciało nieszczęśnika, który najprawdopodobniej posłał to cacko na dno. Czyżby miał to być nasz bohater Fred?



Jaskiniowcy namalowali logo Ubisoftu na skale w grze Far Cry: Primal

$
0
0
Jeśli uznalibyśmy, że gra Far Cry: Primal prezentuje realistyczną wizję przeszłości, musielibyśmy przyjąć, że logotyp firmy Ubisoft jest znany od przynajmniej dwunastu tysięcy lat. Charakterystyczny znak graficzny znajduje się bowiem w jednej z jaskiń w krainie Oros i stanowi część malowidła naskalnego, które w produkcie kanadyjskiego studia Ubisoft Montreal pełnią rolę znajdźek. Oczywiście wydawca zaprojektował swój symbol dopiero w 2003 roku, a w Primalu nie jest on niczym innym, jak zwykłym easter eggiem. Całkiem sympatycznym zresztą.


Wspomniana jaskinia nosi nazwę Cziszta, a natkniecie się na nią podczas uważnej eksploracji południowej części Oros. Do malowidła doprowadzi Was symbol przypisany do tego typu znajdźek, ale jeśli będziecie mieć problem z jego namierzeniem, zawsze możecie obejrzeć zamieszczony niżej materiał filmowy. Przedstawiliśmy w nim najkrótszą drogę do znaleziska. Kiedy już będziecie na dole, koniecznie uważajcie na niedźwiedzia brunatnego, który zadomowił się w pobliżu poszukiwanej skały.


Symbol zakonu asasynów z Assassin's Creed znajduje się w grze Far Cry: Primal

$
0
0
Nie tylko logo firmy Ubisoft znajduje się w grzeFar Cry: Primal. Pracownicy studia Ubisoft Montreal, który przez lata tworzyli kolejne odsłony serii Assassin's Creed, wrzucili do swojej najnowszej produkcji symbol kojarzony z zakonem skrytobójców. Tym razem jednak graficy nie poszli na łatwiznę i nie umieścili go na jednym z wielu ściennych malowideł, które zdobią jaskinie w krainie Oros. Znak został wydeptany na ziemi, przez co najłatwiej zobaczyć go z lotu ptaka. W jego zlokalizowaniu z pewnością pomoże Wam mapa wirtualnego świata, bo i na niej widać ważne dla asasynów insygnium.


Symbol skrytobójców odnajdziecie w jednym z obszarów, położonych w południowej części świata. Trudno go przegapić, bo tak jak wspomnieliśmy powyżej, jest on widoczny także na mapie Oros. W pobliżu wydeptanego znaku stoi mały stos ułożony z wiązek siana, który można podpalić, ale poza tym nie spełnia on żadnej innej funkcji. Ciekawostkę stanowi natomiast martwy członek plemienia Izila, leżący tuż obok. Zaaranżowana przez deweloperów scena sugeruje, że wojownik nie trafił w siano, kiedy skakał z położonej wyżej skarpy. Sami przyznacie, że nie jest to na tyle duża wysokość, żeby zabić się na miejscu. Widocznie ów człowiek miał po prostu niewyobrażalnego pecha.


W grze Dying Light: The Following możemy zwiedzić słynną elektrownię, zasilającą miasto Harran energią elektryczną

$
0
0
Zaczęło się od kilku postów na Twitterze. Jeden z użytkowników tego serwisu opublikował we wrześniu 2015 roku swoje spostrzeżenia dotyczące sieci elektroenergetycznej miasta Harran, które odwiedzamy w Dying Light. Człowiek posługujący się pseudonimem "c0mpl3x1ty" wytknął pracownikom Techlandu poważne błędy popełnione podczas projektowania instalacji prądotwórczych, koncentrujących się przede wszystkim na stacjach transformatorowych, które w rzeczywistości rozdzielają energię elektryczną, a nie ją produkują, jak to ma miejsce w grze.Ów jegomość przyczepił się nawet do linii napowietrznych, sugerując, że kable przypięto do słupów w niewłaściwy sposób i zrugał deweloperów za brak elektrowni z prawdziwego zdarzenia, dzięki której prąd w Harran mógłby w ogóle płynąć.


Zarzuty specjalisty nie uszły uwadze Techlandu i już kilka dni później firma opublikowała żartobliwy film, który zdradził, w jaki sposób Harran pozyskuje energię elektryczną. Deweloperzy zademonstrowali w nim tajemnicze pomieszczenie, gdzie kilka żywych trupów biega w olbrzymich kołowrotkach, próbując dosięgnąć wiszące przed nimi płaty mięsa. Oczywiście, cały proces odbywał się pod czujnym okiem dobrze uzbrojonych strażników, którzy pilnowali, aby zombiaki nie wydostały się z urządzeń generujących prąd. Kapitalna odpowiedź wrocławian w zupełności wystarczyła za ripostę na zarzuty poirytowanego fana, ale twórcy Dying Light zdecydowali się postawić kropkę nad "i" w dodatku The Following.



Kiedy Techland udostępnił w sieci powyższy film, fani gry próbowali odnaleźć zaprezentowane pomieszczenie, podążając śladem obecnych w Harran przewodów energetycznych. Eksperyment się nie udał, bo nie dość, że taka "elektrownia" nie została wcześniej przygotowana przez autorów, to na dodatek nigdy nie znajdowała się w samym mieście, o czym przekonaliśmy się we wspomnianym rozszerzeniu. Dopiero w The Following deweloperzy stworzyli lokację z prawdziwego zdarzenia i pozwolili fanom dostać się do niej dzięki "Przyciskowi", za pomocą którego Kyle Crane może przenosić się do losowo wybieranych miejscówek. Warto od razu nadmienić, że plan umożliwiający stworzenie tego niezwykłego gadżetu schowany jest w jednej z brązowych skrzyń na północnym-wschodzie krainy, a tę otworzymy wyłącznie z pomocą odpowiedniego dekodera. Ten ostatni można zdobyć po wykonaniu serii zadań pobocznych dla pary szalonych naukowców, Tolgi i Fatina.


Z "Przyciskiem" w dłoni, możemy już podjąć próby rzeczonej teleportacji. Szanse na wylądowanie w sekretnej lokacji są stosunkowo niewielkie, ale po kilku(nastu) próbach każdy cierpliwy użytkownik The Following w końcu trafi do tego pomieszczenia. Niestety, na miejscu okaże się, że o generowaniu prądu nie ma już mowy, gdyż wszyscy lokatorzy obszernego magazynu - nie wyłączając strażników - zostali zabici...


W grze Far Cry: Primal znajduje się budowla przypominająca Stonehenge

$
0
0
Fallout 4 nie jest jedyną grą, która w ostatnim czasie odwołała się do Stonehenge, czyli jednej z najlepiej zachowanych budowli megalitycznych w Europie. O ile jednak w postapokaliptycznej produkcji firmy Bethesda Game Studios mogliśmy ujrzeć charakterystyczny krąg zbudowany z wraków samochodów, tak twórcy Far Cry: Primal zaprezentowali nam bardziej klasyczne nawiązanie do tej konstrukcji. Robiące wrażenie znalezisko zlokalizowane jest we wschodniej części krainy Oros, w lokacji znanej jako Kapłańskie głazy.


Znajdująca się w Far Cry: Primal budowla w dużym stopniu przypomina obiekt, który jest najbardziej znaną atrakcją angielskiego miasteczka Salisbury, położonego zaledwie kilkanaście kilometrów na północ od Stonehenge. Podobnie jak całkiem nieźle zachowana oryginalna konstrukcja, także ta wirtualna zawiera dwa pierścienie, wewnętrzny i zewnętrzny. Zabytek w Primalu jest kompletny i nie brakuje mu żadnego z elementów, nie zmienia to jednak faktu, że deweloperzy dość optymistycznie założyli, że tak imponująca budowla mogłaby powstać w epoce mezolitu, czyli dwanaście tysięcy lat temu. Prawdziwy Stonehenge został stworzony znacznie, znacznie później - początki wznoszenia głazów datuje się dopiero na rok 2950 przed naszą erą.


W grze Far Cry: Primal obiekt nie tylko jest jedną z ciekawszych miejscówek, ale pełni również dość istotną rolę w zadaniu pobocznym. Dowiadujemy się z niego, że członkowie plemienia Izila wykorzystują znajdujący się w kręgach ołtarz do składania Słońcu ofiary w postaci innych ludzi. Co ciekawe, w rzeczywistości naukowcy są zgodni, że prawdziwy Stonehenge również był wykorzystywany do kultu naszej gwiazdy.

Prawdziwy Stonehenge

Viewing all 1083 articles
Browse latest View live