Siedemnastowieczna legenda głosi, że holenderski kapitan Hendrik Van der Decken wyruszył w rejs z Amsterdamu na wyspę Jawa i po dopłynięciu do Przylądka Dobrej Nadziei, jego okręt natknął się na straszliwy sztorm. Załoga łajby błagała, żeby zatrzymać niezdolną do żeglugi łajbę, ale dowódca za nic miał sugestie podwładnych i złorzecząc Bogu, uparcie kierował się do celu podróży. Wypluwane przez niego bluźnierstwa spowodowały boską interwencję, a kiedy na pokładzie żaglowca pojawiła się anielska istota, porywczy Holender zwymyślał ją i wystrzelił do niej z pistoletu. Tajemniczy przybysz nie pozostał obojętny na te gesty i zapowiedział, że od tej pory zarówno kapitan, jak i jego ludzie, nie zaznają spokoju. Wkrótce potem marynarze odeszli z tego świata, ale po śmierci ich duchy uzupełniły załogę statku-widmo, przynoszącego zgubę wszystkim podróżnikom, którzy go zobaczą. "Latający Holender", bo tak nazwano mityczny okręt, nadal jest postrachem oceanów i wdzięcznym tematem opowieści snutych przez wilków morskich.
Latający Holender na obrazie Martina Mausetha Hvattuma.
Legenda Latającego Holendra wielokrotnie była poruszana w szeroko rozumianej kulturze (dla większości z Was najbardziej znanym przykładem będzie filmowa saga Piraci z Karaibów) i najwyraźniej pamiętali o niej także twórcy gry Wiedźmin 3: Dziki Gon, bo ewidentne nawiązanie do słynnego okrętu-widmo znajdziemy także w tym erpegu. Na emitującą niebieską poświatę łajbę można natknąć się w trakcie przemierzania akwenu położonego na północny-wschód od Ard Skellig. Żaglowiec pojawia się w trójkącie wyznaczonym przez trzy malutkie wysepki i co najważniejsze - wyłącznie nocą. Jeśli zamierzasz samodzielnie upolować tego sympatycznego easter egga, wyrusz we wskazane miejsce około godziny 21:00 i zacznij pływać w kółko w okolicach miejsca, gdzie zawsze pojawia się grupa syren. Nam udało się wypatrzyć statek już podczas pierwszej próby, a dowodem na to jest zamieszczony niżej film.
WARTO RÓWNIEŻ WIEDZIEĆ, ŻE...