Komputerowe gry fabularne stawiają przed nami określone wyzwania, które po sznurku prowadzą nas do wymyślonego przez deweloperów finału. Scenarzyści na ogół nie przewidują w tej kwestii żadnego pola manewru, przyjmując za pewnik, że nigdy nie odmówimy wzięcia udziału w wielkiej przygodzie. Czasem zdarza się jednak, że ktoś pomyśli o rozwiązaniu alternatywnym, pozwalającym umyć ręce od zrzucanego na barki gracza problemu. Tak jest np. w grze Pillars of Eternity 2: Deadfire, która wczoraj zadebiutowała na rynku.
W drugiej odsłonie serii zabawę rozpoczynamy od obowiązkowej wizyty w Zaświatach, gdzie pod postacią ducha spotykamy się z Berath. Kobieta nie owija w bawełnę i już na starcie zachęca nas do odnalezienia znanego z pierwowzoru boga Eothasa. Propozycja ta jest zalążkiem fabuły gry i przystanie na nią jest równoznaczna ze startem głównego wątku. Deweloperzy przewidzieli jednak opcję dialogową oznaczającą odmowę. Jeśli pójdziemy w zaparte, nie przestraszymy się gróźb rzucanych przez rozmówczynię i konsekwentnie będziemy udzielać odpowiedzi negatywnych, Berath zdecyduje się poszukać innego śmiałka do tego zadania. Taka decyzja wiąże się z ekspresowym ukończeniem gry. Pillars of Eternity 2 wyświetli nam plansze z krótkim podsumowaniem naszych działań, a następnie na ekranie pojawi się lista płac. W tym miejscu nie pozostaje nam nic innego, jak powrócić do głównego menu i spróbować ponownie.
Zakończenie gry na jej początku nie jest wymysłem studia Obsidian Entertainment i takie rozwiązanie mogliśmy wielokrotnie obserwować w przeszłości (ostatnio w Far Cry 5i Kingdom Come: Deliverance). Choć z punktu widzenia nabywców tej produkcji nie ma ono żadnego sensu, to samo w sobie stanowi ciekawy smaczek. Można go potraktować jako ukryty finał, który pozwala zakończyć kampanię w niespełna dziesięć minut.
WARTO RÓWNIEŻ WIEDZIEĆ, ŻE...