Choć wszelkiego rodzaju fobie mogłyby znacząco wzbogacić niejedną pierwszoosobową strzelaninę, deweloperzy niechętnie zaszczepiają bohaterom gier akcji różnorakie lęki. Jest wręcz odwrotnie - większość herosów, w których wcielamy się w tego typu produkcjach, to nieznające strachu maszyny do zabijania, nie mające żadnych problemów z zaburzeniami nerwicowymi. Tym bardziej należy doceniać ambitne próby wprowadzania takich rozwiązań, jak miało to miejsce w bodaj najbardziej udanej grze z uniwersum Call of Cthulhu, wydanej w 2005 roku.
Mroczne zakątki świata to jedna z niewielu gier akcji, o ile nie jedyna, której bohater cierpi na akrofobię, a my odczuwamy skutki tego zaburzenia podczas zabawy. Lęk wysokości sprawia, że Jack Walters ma wyraźne problemy z poruszaniem się po konstrukcjach, które są umieszczone kilkanaście metrów nad ziemią, jak choćby w zrujnowanym banku na początku zmagań. W lokacji tej należy przedostać się na drugą stronę budynku po prowizorycznym moście utworzonym z leżących na sklepieniach desek i to właśnie tam najłatwiej można zaobserwować zachowanie protagonisty w stresującej dla niego sytuacji. Jeżeli popatrzymy na dół, kamera zacznie pokazywać rozmyty obraz, który utrudni dalsze poruszanie się. Dopiero po podniesieniu wzroku przekaz wróci do normy, a my będziemy w stanie kontynuować wędrówkę. Pomysł ten wykorzystano również w późniejszych fragmentach kampanii.
Lepiej nie patrzeć w dół.
Podjęte przez nas poszukiwania innych gier, których bohaterowie cierpieliby na tego typu zaburzenia, spełzły na niczym - Call of Cthulhu: Dark Corners of the Earth to prawdopodobnie jedyny produkt dostępny na rynku, gdzie akrofobia jest ujęta w kontekście mechaniki rozgrywki. Mowa oczywiście o tytułach należących do gatunku gier akcji, bo różnego rodzaju fobie zdarzają się w erpegach.
WARTO RÓWNIEŻ WIEDZIEĆ, ŻE...