Nie tak dawno, bo w sierpniu bieżącego roku, próbowaliśmy udzielić odpowiedzi na pytanie, kim jest Ojciec Zrozumienia w serii Assassin's Creed? Scenarzyści kolejnych odsłon tego cyklu nigdy szerzej nie wypowiedzieli się na ten jego temat, mimo, że do tajemniczej postaci często odnosili się w swoich pozdrowieniach najwięksi wrogowie skrytobójców, czyli templariusze. Brak konkretnych informacji sprawił, że pokusiliśmy się o przypuszczenie, iż Ojciec Zrozumienia nie jest osobą z krwi i kości, ale pewną ideą, w którą wierzyli przedstawiciele tej organizacji. Dziś możemy powiedzieć, że myliliśmy się, bo gra Assassin's Creed: Origins dość nieoczekiwanie zdradza tożsamość tej osoby. Zanim jednak przejdziemy do konkretów, tradycyjnie ostrzegamy Was przed spojlerami dotyczącymi fabuły tej produkcji.
Kwestia dotycząca Ojca Zrozumienia zostaje poruszona w Origins tylko jeden raz i stosunkowo łatwo ją przegapić, bo kluczowe zdanie wypowiadane jest podczas trudnej walki z Lucjuszem Septymiuszem w wieńczącym zmagania epilogu. Rzymski żołnierz zdradza żonie głównego bohatera gry, że wspomnianym Ojcem jest nim nie kto inny, ale sam Gajusz Juliusz Cezar. Z punktu widzenia opowieści ma to głęboki sens, bo na gruzach zniszczonego przez Bayeka Zakonu Pradawnych zbudowano nową organizację i to właśnie przyszły imperator obejmuje na nią przywództwo. Gra nie używa jednak słowa "templariusze" w jej kontekście, podobnie zresztą, jak nie robi tego w przypadku bractwa asasynów. Ci pierwsi to po prostu "Zakon", ci drudzy z kolei to "Ukryci".
Osadzenie Cezara w roli Ojca Zrozumienia to bardzo sprytny ruch ze strony studia Ubisoft Montreal i z pewnością traktować można go w kategorii smaczka dla najwierniejszych fanów. Stojący na czele Zakonu patron jest w końcu jedną z najważniejszych postaci w historii ludzkości i nic dziwnego, że żyjący wiele wieków później templariusze z godnością odnoszą się do założyciela ich organizacji. Nawet jeśli on sam nie żył na tyle długo, żeby móc nią faktycznie pokierować.
Kwestia dotycząca Ojca Zrozumienia zostaje poruszona w Origins tylko jeden raz i stosunkowo łatwo ją przegapić, bo kluczowe zdanie wypowiadane jest podczas trudnej walki z Lucjuszem Septymiuszem w wieńczącym zmagania epilogu. Rzymski żołnierz zdradza żonie głównego bohatera gry, że wspomnianym Ojcem jest nim nie kto inny, ale sam Gajusz Juliusz Cezar. Z punktu widzenia opowieści ma to głęboki sens, bo na gruzach zniszczonego przez Bayeka Zakonu Pradawnych zbudowano nową organizację i to właśnie przyszły imperator obejmuje na nią przywództwo. Gra nie używa jednak słowa "templariusze" w jej kontekście, podobnie zresztą, jak nie robi tego w przypadku bractwa asasynów. Ci pierwsi to po prostu "Zakon", ci drudzy z kolei to "Ukryci".
Osadzenie Cezara w roli Ojca Zrozumienia to bardzo sprytny ruch ze strony studia Ubisoft Montreal i z pewnością traktować można go w kategorii smaczka dla najwierniejszych fanów. Stojący na czele Zakonu patron jest w końcu jedną z najważniejszych postaci w historii ludzkości i nic dziwnego, że żyjący wiele wieków później templariusze z godnością odnoszą się do założyciela ich organizacji. Nawet jeśli on sam nie żył na tyle długo, żeby móc nią faktycznie pokierować.
WARTO RÓWNIEŻ WIEDZIEĆ, ŻE...