Czwarta gra z serii The Elder Scrolls zaskoczyła fanów rasowych gier RPG kilkoma rozwiązaniami, które w tamtych czasach nie były powszechne i dopiero później stały się standardem. Tym najbardziej kontrowersyjnym okazał się oczywiście znacznik przedstawiający kolejny etap w aktualnie wykonywanej misji. Zdaniem wielu miłośników cyklu marker za bardzo ułatwiał wędrówkę, zwłaszcza w porównaniu z wydanym kilka lat wcześniej Morrowindem, gdzie gracze nierzadko musieli posługiwać się dość mętnymi instrukcjami wskazującymi drogę do celu. Oblivion wprowadził również prosty w obsłudze system szybkiej podróży, pozwalający teleportować się do wcześniej odkrytych lokacji. Mechanice tej mocno sprzeciwiał się przede wszystkim główny projektant gry, Ken Rolston. Deweloper toczył boje o system szybkiej podróży z Toddem Howardem, ale w końcu uległ namowom swojego przełożonego i jak sam później przyznał, była to dobra decyzja.
Niechęć Rolstona do nowego rozwiązania była zrozumiała - wszakże to on projektował Morrowinda. Jego zdaniem możliwość ekspresowej teleportacji miała negatywny wpływ na samą eksplorację, która w tej serii była czynnikiem absolutnie kluczowym. Howard upierał się jednak, żeby dać graczom wybór i pozwolić im przemieszczać się z miejsca na miejsce w wybrany przez nich sposób, zwłaszcza, że Oblivion oferował znacznie większy świat niż Morrowind. Nie wiemy czy Rolston przekonał się w końcu do tej opcji, czy też została ona na nim wymuszona. Faktem jest, że nowatorski system podróży w czwartym The Elder Scrolls się pojawił, a deweloper po latach przyznał, że decyzja była słuszna, bo nikt nikogo do korzystania z tej funkcji przecież nie zmuszał.
Mechanika wprowadzona w Oblivionie stała się żelaznym punktem kolejnych gier Bethesdy - taki sam system szybkiej podróży pojawił się w Skyrimie oraz w Falloutach. Warto nadmienić, że w Daggerfallu również mieliśmy do czynienia z podobną opcją, ale tam za przyspieszenie wędrówki płaciło się w złocie, a kwota rosła wraz z pokonywaną odległością. W Morrowindzie teleportacja też była możliwa, ale wcześniej musieliśmy znaleźć osobę, która "zawoziła" nas na miejsce.
WARTO RÓWNIEŻ WIEDZIEĆ, ŻE...