Upadek studia Black Isle i pogrzebanie roboczej wersji gry Fallout 3, noszącej kodową nazwę Van Buren, to historie doskonale znane fanom postapokaliptycznej serii. Do stojącej u widma bankructwa firmy Interplay pomocną dłoń wyciągnęła w 2004 roku Bethesda, mocno zainteresowana kupnem praw do wspomnianego cyklu. Transakcja ostatecznie doszła do skutku i po kilku latach markazmieniła właściciela. Ostatni z izometrycznych Falloutów został nieco wcześniej wyrzucony do kosza, a jego miejsce zajęły typowe erpegowe sandboksy, podobne do sagi The Elder Scrolls.
Biorąc pod uwagę opisane wyżej wydarzenia, dość zaskakująca może wydawać się informacja, że Van Buren nie był jedynym Falloutem 3, nad którym swego czasu pracowało Black Isle Studios. W styczniu 2017 roku Feargus Urquhart zdradził dziennikarzom serwisu IGN, że jego zespół rozpoczął wstępne przymiarki do zaprojektowania sequela krótko po premierze Fallouta 2, a tytuł był tworzony równolegle z powstającą wówczas grą Planescape: Torment. Deweloperzy chcieli skorzystać z dobrodziejstw grafiki trójwymiarowej, dlatego sięgnęli po narzędzia opracowane przez firmę Numerical Design Limited. Warto tutaj od razu nadmienić, że wspomniane NDL zostało wchłonięte w 2004 roku do Emergent Game Technologies, co pozwoliło zaistnieć silnikowi Gamebryo. Jest to o tyle ciekawe, że engine ten napędzał potem Fallouta 3 od Bethesdy.
Wróćmy jednak do studia Black Isle. Deweloperzy ochoczo pracowali nad swoją wersją Fallouta 3, ale pogarszająca się sytuacja finansowa firmy Interplay zmusiła ich do zmiany decyzji. Urquhart wyznał w styczniu redaktorom serwisu IGN, że projekt ostatecznie przeobraził się w grę Icewind Dale, a wszyscy zaangażowani w niego autorzy z miejsca zaczęli prace nad nowym RPG. Black Isle powróciło do tematu Fallouta 3 dopiero kilka lat później w słynnym już Van Burenie. Również bezskutecznie.
WARTO RÓWNIEŻ WIEDZIEĆ, ŻE...