Choć technologia Denuvo Anti-Tamper sprawia piratom sporo problemów, to jednak nie jest idealna. W sieci można bez trudu znaleźć popularne gry zawierające to zabezpieczenie, które w końcu musiały uznać wyższość łamiących je programistów. Do takich tytułów zalicza się m.in. Doom, czyli najnowsza produkcja studia id Software. Niedawno wydawca tej strzelaniny zrezygnował z rozwiązania proponowanego przez firmę Denuvo, czym naturalnie sprowokował pytania o przyczynę tej decyzji. Warto od razu nadmienić, że podobny ruch wykonali też deweloperzy z Playdead, którzy odpowiadają za powstanie genialnej gry Inside.
Z przedstawicielami austriackiej firmy skontaktowali się dziennikarze serwisu Kotaku i otrzymali odpowiedź, która wielu z Was może wydawać się zaskakująca. Denuvo twierdzi, że Bethesda zrezygnowała z ich technologii, ponieważ ta spełniła swoje zadanie, chroniąc pecetową wersję gry w najgorętszym okresie, czyli zaraz po premierze. Piraci odnieśli pierwsze sukcesy w łamaniu Dooma dopiero w sierpniu bieżącego roku, a więc blisko trzy miesiące po majowym debiucie strzelaniny. Inne produkty chronione przez Denuvo Anti-Tamper trzymały się znacznie dłużej - dobrym przykładem jest tu polskie Lords of the Fallen, które wylądowało na torrentach dopiero po 272 dniach.
Przedstawiciel firmy Denuvo dał również do zrozumienia, że ewentualne złamanie gry nie wpływa na rozwiązanie umowy pomiędzy nią, a wykorzystującym zabezpieczenie podmiotem. Austriacy twierdzą, że każdy wydawca ma pełne prawo usunąć technologię ze swojego dzieła w dowolnym momencie, ale gdy dany tytuł padnie łupem piratów, jego producent nie otrzymuje zwrotu pieniędzy. Denuvo podkreśla przy tym, że nikomu nie obiecuje, że jego dzieło nie wyląduje w sieci. Zabezpieczenie ma jedynie utrudnić proces łamania gry, a nie zagwarantować, że ta nigdy nie doczeka się cracka.
WARTO RÓWNIEŻ WIEDZIEĆ, ZE...