Wiadomość o zbliżającej się premierze gry Command & Conquer: Red Alert spadła kiedyś na fanów RTS-ów niczym grom z jasnego nieba. Firma Westwood Studios już w animacji wieńczącej pierwowzór dała do zrozumienia, że C&C doczeka się sequela, ale ponad dwadzieścia lat temu nikt nie przypuszczał, że przed pełnoprawną kontynuacją opowieści o Tyberium, GDI i Bractwie Nod, dostaniemy kolejną odsłonę cyklu osadzoną w zupełnie innych realiach. Red Alert zapowiadał się przy tym szalenie interesująco. Fabuła gry miała koncentrować się na alternatywnej wizji najnowszej historii świata, w której Adolf Hitler nigdy nie doszedł do władzy, a do wybuchu II wojny światowej doprowadził Związek Radziecki z Józefem Stalinem na czele. Po premierze okazało się, że produkt nie tylko skupia się na wspomnianym konflikcie, ale w wyraźny sposób odnosi się również do debiutanckiej gry z serii. Red Alert był prequelem pierwszego Command & Conquer, bo pojawił się w nim przyszły lider Nod, czyli Kane, a sojusz narodów, który stanął do walki z czerwoną zarazą dał podwaliny pod stworzenie organizacji GDI. Deweloperzy wykonali perfekcyjny ruch, a sam tytuł został ciepło przyjęty przez graczy. Wówczas nie wiedzieliśmy jednak, że ciekawy scenariusz gry Red Alert został napisany na kolanie, a sam produkt stworzono w ekspresowym tempie tylko po to, by w łatwy sposób wydoić pieniądze od fanów.
Nieco światła na proces powstawania RTS-a rzucił po latach Joe Kucan, czyli były pracownik studia Westwood i odtwórca roli wspomnianego wyżej Kane'a. Podczas sesji AMA na Reddicie, do której doszło w lipcu 2014 roku, aktor wyznał, że wizja rozwoju uniwersum C&C nie była w tamtych czasach jasno sprecyzowana. Fabułę gier wymyślano na bieżąco, a Red Alert powstał wyłącznie dlatego, że można było go zrobić szybko i łatwo, wykorzystując pliki graficzne przygotowane na potrzeby pierwowzoru. To tłumaczy, dlaczego druga z serii Command & Conquer zawiera tak wiele przefarbowanych i lekko zmodyfikowanych jednostek ze swojego poprzednika i nie oferuje żadnych istotnych zmian w mechanice rozgrywki. Kucan zdradził również, że firma Westwood Studios celowo uczyniła z Niemców dobrych chłopców, bo tamtejszy rynek był dla deweloperów drugi w hierarchii ważności. Można z tego łatwo wysnuć wniosek, że pierwsze C&C cieszyło się ogromnym wzięciem za naszą zachodnią granicą i pod względem liczby sprzedanych kopii gry Niemcy ustąpiły tylko Stanom Zjednoczonym.
Niemiec Gunter von Esling (w środku) dowodzi Aliantami w grze C&C: Red Alert.
Command & Conquer: Red Alert trafiło do sprzedaży 31 października 1996, równo czternaście miesięcy po premierze pierwszej gry z serii. W międzyczasie firma Westwood Studios zdołała jeszcze przygotować pełnoprawny dodatek do "jedynki", czyli Covert Operations
WARTO RÓWNIEŻ WIEDZIEĆ, ŻE...