W 2003 roku nie mogliśmy oczekiwać od twórców gier komputerowych, że wiernie odtworzą istniejące w rzeczywistości miejscówki, ale nawet przy mocno ograniczonej technologii niektórzy deweloperzy całkiem nieźle wywiązali się z takiego zadania. Dobrym tego przykładem jest pierwsza odsłona serii Call of Duty, w której zwiedzaliśmy miasteczko Sainte-Mère-Église na początku kampanii. Choć studio Infinity Ward dość luźno podeszło do projektowania zlokalizowanych w tej miejscowości budynków, to jednak znajdziemy w niej kilka charakterystycznych obiektów. Najsłynniejszym z nich jest bez wątpienia kościół, któremu malowniczo położona osada zawdzięcza swoją nazwę.
Na wieży świątyni znajduje się dziś pomnik upamiętniający Johna Steele'a, który w nocy z 5 na 6 czerwca 1944 roku wylądował właśnie na tym budynku. Spadochron należący do amerykańskiego skoczka pechowo zahaczył o konstrukcję kościoła, unieruchamiając żołnierza na sporej wysokości. Ranny Steele przez dobre dwie godziny obserwował, jak jego koledzy próbowali przejąć kontrolę nad osadą i udawał martwego, kiedy w okolicy pojawiali się wrogowie. Niemcy zorientowali się jednak, że wiszący nad nimi człowiek żyje i po uprzednim ściągnięciu mężczyzny z wieży, wzięli go do niewoli. Amerykanin niezbyt długo zaznał jenieckiej niedoli, bo przy pierwszej nadarzającej się okazji uciekł i dołączył do macierzystej dywizji, kontynuując walkę na tzw. froncie zachodnim. Za swoje wyczyny Steele otrzymał Brązową Gwiazdę, a także Purpurowe Serce - amerykańskie odznaczenie przyznawane żołnierzom, którzy zostali ranni na wojnie.
Kościół Sainte-Mère-Église wygląda w rzeczywistości zupełnie inaczej niż w grze.
Choć kościół w grze Call of Duty w niewielkim stopniu przypomina prawdziwą budowli, deweloperzy nie zapomnieli umieścić na jego wieży... Johna Steele'a. Amerykańskiego skoczka możemy zobaczyć podczas przemierzania miasteczka Sainte-Mère-Église (trzeci etap kampanii), w miejscu gdzie zgodnie ze scenariuszem misji likwidujemy hitlerowskie działo przeciwlotnicze. Studiu Infinity Ward należą się brawa za tego nietypowego easter egga, choć sam żołnierz w strzelaninie wygląda na martwego. Może właśnie wtedy udawał? Kto wie...
WARTO RÓWNIEŻ WIEDZIEĆ, ŻE...