Quantcast
Channel: Ciekawostki ze świata gier
Viewing all articles
Browse latest Browse all 1083

Prototyp Animusa zbudowali hitlerowcy podczas II wojny światowej

$
0
0
Choć większość z Was zna uniwersum Assassin's Creed wyłącznie z gier komputerowych (i to tych dużych, rzadko ze spin-offów), nie możemy zapominać, że do sagi zaliczają się również inne dzieła popkultury, np. komiksy. To właśnie w jednym z takich wydawnictw pojawił się prototyp Animusa, czyli słynnej maszyny do badania wspomnień. Urządzenie to nosiło nazwę Die Glocke (pol. "dzwon"), a opracowali je hitlerowcy w latach czterdziestych ubiegłego wieku. Warto poświęcić mu odrobinę miejsca choćby z tego względu, że wątek cudownej broni, która miała przynieść nazistom zwycięstwo w II wojnie światowej, w dużej mierze dotyczy Polski, zarówno w rzeczywistości, jak i we wspomnianym komiksie.

Eddie Gorm

O Dzwonie jako pierwszy napisał Igor Witkowski w wydanej w 2000 roku książce Prawda o Wunderwaffe. Jej autor utrzymywał, że nazwa broni pojawiła się w zeznaniach niemieckiego oficera, Jakoba Sporrenberga. Witkowski miał przeczytać transkrypcję przesłuchania nazisty w 1997 roku dzięki oficerowi wywiadu, który to z kolei miał swobodny dostęp do polskich dokumentów na temat hitlerowskich wynalazków. Die Glocke miało być sporej wielkości urządzeniem w kształcie dzwonu (stąd nazwa), który dzięki nieznanej substancji, podobnej do rtęci, miał krystalizować tkankę zwierzęcą, zamieniać krew w żel i niszczyć wszystkie rośliny znajdujące się w zasięgu działania broni. Ten ostatni nie był taki mały, bo wynosił podobno od 150 do 200 metrów. Nie wiadomo, gdzie urządzenie miałoby być testowane, ale zdaniem Witkowskiego idealnym miejscem były szyby kopalniane w okolicach Wałbrzycha, gdzie Niemcy realizowali Projekt Riese (pol. "Olbrzym"). Autor utrzymywał nawet, że w podziemiach zachowały się elementy konstrukcji Dzwonu, ale ostatecznie okazało się, że rzekome rusztowania stanowią pozostałość po typowych wieżach chłodniczych, z których korzystali Niemcy.

Twórcy komiksu Assassin's Creed: Conspiracies najwyraźniej zetknęli się z książką Witkowskiego, bo wykorzystali w nim zarówno sam dzwon, jak i odnieśli się do projektu Riese. W sadze o skrytobójcach Dzwon nie jest jednak konwencjonalną bronią, a maszyną zdolną wyciągać wspomnienia z badanych obiektów, czyli de facto protoplastą Animusa. W komiksie wątpliwą przyjemność użycia urządzenia miał brytyjski asasyn Eddie Gorm, który najpierw z polecenia bractwa wkradł się w łaski wysoko postawionych oficerów niemieckich, a po zdobyciu informacji na temat faktycznego położenia Die Glocke (jak się okazało, maszyna znajdowała się w niemieckiej hydroelektrowni Vemork w Norwegii), sam wyruszył z misją jego zniszczenia. Operacja ta została przeprowadzona 27 lutego 1943 roku, czyli dokładnie 76 lat temu. Gorm wpadł w zasadzkę koordynatora projektu Gero Kramera, ale z racji tego, że Nikola Tesla dokonał wcześniej sabotażu maszyny, z planów pozyskania wspomnień asasyna nic nie wyszło. Kramer - templariusz - poniósł sromotną klęskę, bo Dzwon został ostatecznie zniszczony w chwili, kiedy dopiero zaczął funkcjonować.

Die Glocke

Pościg Gorma za Kramerem trwał i akcja przeniosła się na terytorium dzisiejszej Polski, właśnie w okolice Wałbrzycha, gdzie Niemcy budowali w II wojny światowej ogromny kompleks podziemnych bunkrów. Sporą rolę w komiksie odgrywa zamek Książ, gdzie stacjonowali nazistowscy oficerowie. W rzeczywistości wyglądało to dokładnie tak samo, więc możemy mówić o pierwszym konkretnym nawiązaniu do naszego kraju w serii Assassin's Creed, choć trzeba pamiętać, że przed 1945 rokiem przez ponad 200 lat te tereny w ogóle nie były częścią Polski.

Viewing all articles
Browse latest Browse all 1083

Latest Images

Trending Articles


Nowy Elektronik - rocznik 2009


Rachel Abbott - Obce dziecko


Najlepsi Polacy Maratonu Berlińskiego to... [WYNIKI]


BMW E61 2.5d błąd 43E2 - klapa gasząca a DPF


Proletaryat - Czarne Szeregi (1993)


Citroen c3


Autor: Marko


Steki z karkówki pieczone w piekarniku


Spolszczenie Sunless Sea


Wieprzowina po chińsku z mango