Remake gry Resident Evil 2 lub - jak kto woli - RE2make, zbiera w recenzjach fantastyczne oceny i nie ma w tym nic dziwnego. Firma Capcom wykonała tytaniczną pracę w odświeżaniu swojego klasyka i w żadnym aspekcie nie poszła na łatwiznę. Modyfikacje dotyczą niemal wszystkich elementów rozgrywki, od położenia kamery począwszy (w oryginale była ona zawieszona w określonych przez twórców miejscach, a teraz cały czas podąża za bohaterami), poprzez zagadki, przedmioty i lokacje, na fabule skończywszy. Zdarza się jednak, że w natłoku tych zmian pojawiają się pewne zabawne nieścisłości. Jedna z nich dotyczy klucza sprzętowego na porcie USB, który jest wymagany od otworzenia skrytki w komisariacie.
Wspomniany klucz sprzętowy to właśnie nowość w remake'u, bo w pierwowzorze wszystkie terminale obsługiwane były za pomocą kolorowych kart dostępu. Komputer wymagający włożenia dongle'a pojawia się niedługo po rozpoczęciu zmagań - w biurze drużyny S.T.A.R.S. zlokalizowanym na posterunku policji. Autorzy gry Resident Evil 2 najwyraźniej chcieli iść z duchem czasu i wprowadzili przedmiot, który dziś jest stosowany praktycznie wszędzie, ale nie zmienia to faktu, że w czasach, kiedy rozgrywa się fabuła produktu, o takim wynalazku można było co najwyżej pomarzyć.
Uniwersalna magistrala szeregowa (ang. Universal Serial Bus) zadebiutowała oficjalnie w styczniu 1996 roku, a dwa lata później, we wrześniu, opracowano wersję 1.1 specyfikacji, której to zresztą zawdzięczamy ogromny wzrost popularności złącza. We wrześniu 1998 roku toczy się również akcja gry Resident Evil 2, więc pozornie wszystko trzyma się kupy. Niestety, tylko pozornie. Patent na pendrive'a działającego na złączu USB został złożony dopiero w kwietniu 1999 roku, a masową produkcję urządzeń tego typu rozpoczęto kilkanaście miesięcy później.
Stwierdzicie, że się czepiamy i będziecie mieć rację - z punktu widzenia rozgrywki obecność sprzętu działającego na USB nie ma większego znaczenia. Takie niedopatrzenie boli jednak mocniej, gdy okaże się, że autorzy włożyli naprawdę sporo wysiłku w wierne odtworzenie realiów rodem z lat dziewięćdziesiątych. Widać to właśnie w sprzęcie - starych telefonach ze słuchawką czy telewizorach z kineskopem.
Stwierdzicie, że się czepiamy i będziecie mieć rację - z punktu widzenia rozgrywki obecność sprzętu działającego na USB nie ma większego znaczenia. Takie niedopatrzenie boli jednak mocniej, gdy okaże się, że autorzy włożyli naprawdę sporo wysiłku w wierne odtworzenie realiów rodem z lat dziewięćdziesiątych. Widać to właśnie w sprzęcie - starych telefonach ze słuchawką czy telewizorach z kineskopem.
WARTO RÓWNIEŻ WIEDZIEĆ, ŻE...