Quantcast
Channel: Ciekawostki ze świata gier
Viewing all 1083 articles
Browse latest View live

W Wiedźminie 3: Krew i wino można powiesić obraz kupiony w Sercach z kamienia

$
0
0
Choć studio CD Projekt Red ogłosiło jakiś czas temu, że ważne wybory dokonane w rozszerzeniu Serca z kamienia nie będą mieć żadnego znaczenia w grze Wiedźmin 3: Krew i wino,  to jednak ta deklaracja najwyraźniej nie dotyczy różnej maści drobiazgów. Geralt może wykorzystać do celów dekoracyjnych obraz zdobyty w pierwszym dodatku, o ile będzie znajdować się on w jego posiadaniu. W kolejnym akapicie dokładnie wytłumaczymy Wam, jakie warunki należy spełnić, żeby Gwiaździsta noc nad Pontarem pędzla van Rogha zawisła w winnicy Corvo Bianco, ale zanim to nastąpi, tradycyjnie ostrzegamy Was przed drobnymi - tym razem - spojlerami.


Płótno słynnego malarza można nabyć wyłącznie podczas licytacji w domu aukcyjnym Borsodych, która jest obowiązkowym punktem zadania Sezamie, otwórz się! w Sercach z kamienia (to ten sam przetarg, gdzie zdobywamy okulary Magistra, znane z pierwszego Wiedźmina). Obraz da się kupić tanio i sprzedać drogo, ale tylko w sytuacji, gdy poprawnie wskazaliśmy malowidło w zagadce Yaromira, również obecnego na zorganizowanej w Oxenfurcie imprezie. Co ciekawe, po poprawnym wykonaniu tego zadania, znawca sztuki poinformuje nas o człowieku, który chętnie odkupi Gwiaździstą noc za znaczącą sumę. Gra odpali wówczas misję Kolekcjoner, a my - jeśli tego chcemy - będziemy mogli opchnąć kupione na aukcji płótno za 500 koron novigradzkich.

Gwiaździsta noc nad Pontarem

Nowy dodatekbierze jednak pod uwagę sytuację, w której nie wykonaliśmy zadania Kolekcjoner i nie sprzedaliśmy kupionego wcześniej obrazu nikomu innemu. W takim przypadku Gwiaździsta noc nadal będzie w posiadaniu Geralta, co oznacza, że może on bez przeszkód powiesić płótno na ścianie w winnicy Corvo Bianco, która dość szybko staje się jego własnością. Taki przypadek udokumentowaliśmy na zamieszczonej wyżej ilustracji, gdzie efektowne malowidło van Rogha stanowi już część wyposażenia sypialni wiedźmina.

Gwiaździsta noc nad Rodanem

Na koniec warto dodać, że obraz Gwiaździsta noc nad Pontarem to oczywiste nawiązanie do istniejącej w rzeczywistości Gwiaździstej nocy nad Rodanem, namalowanej w 1888 roku przez Vincenta van Gogha. Zarówno tytuł płótna, jak i nazwisko jego twórcy w Wiedźminie 3 są zbyt podobne do prawdziwego dzieła i jego autora, aby uznać to za przypadek.


Dodatek Krew i wino do Wiedźmina 3 oferuje świetne nawiązanie do gry Portal

$
0
0
Nie jest żadną tajemnicą, że Geralt nie przepada za portalami i korzysta z nich wyłącznie wtedy, gdy działa pod presją czasu lub nie ma innego wyjścia. Pracownicy studia CD Projekt Red pamiętali o tym drobnym fakcie, czego wyraz znajdziemy zarówno w podstawowej wersji gry Wiedźmin 3: Dziki Gon, jak i w rozszerzeniu Krew i wino, które dziś zadebiutowało na rynku. Nie dość że Biały Wilk trafia w nowej przygodzie do lochów zawierających kilkanaście magicznych wrót, to na dodatek jedne z nich prowadzą do niewielkiej sali, gdzie zlokalizowany jest easter egg z gry... Portal.



Łamigłówką z portalami obowiązkowo zajmujemy się podczas wykonywania misji Przemiana, a przygotowane przez deweloperów wyzwanie polega na odnalezieniu tych wrót, które przybliżą nas do celu podróży (co nim jest, nie powiemy, żeby nie psuć Wam zabawy). Większość fałszywych teleportów przeniesie nas z powrotem do startowej sali, ale istnieją też dodatkowe drzwi, które otwierają dostęp do nieoznaczonej na minimapie lokacji. Na środku odkrytego w ten sposób pomieszczenia stoi drewniana skrzynia, która dzięki krwistym serduszkom budzi skojarzenia z Kostką Towarzyszącą, a pod ścianą stoi z kolei mały kuferek, gdzie znajdziemy... Ciastko. Dodajmy od razu, że ciastko niezwykłe i unikatowe, bo regenerujące aż sto punktów do żywotności.


Zarówno słodki wypiek (w rzeczywistości jest nim Tort Szwarcwaldzki), jak i wspomniana wcześniej Kostka Towarzysząca, to przedmioty nierozerwalnie związane z fabułą gry Portal. Nawiązanie do słynnej produkcji studia Valve znajdziemy również w kolorach magicznych wrót. W przeciwieństwie do zwykłych, niebieskich teleportów, ten ukryty jest żółtej barwy, co odpowiada kolorystce portali tworzonych za pośrednictwem miotacza Aperture Science Handheld Portal Device.

Shani paraduje w nowym naszyjniku po instalacji patcha 1.20 do gry Wiedźmin 3

$
0
0
Opublikowany w poniedziałek patch 1.20 do gry Wiedźmin 3: Dziki Gon przyniósł ponad osiemdziesiąt różnych usprawnień, które nie tylko wyeliminowały znane od dawna błędy, ale totalnie przeobraziły też interfejs użytkownika, czyniąc go bardziej uporządkowanym i czytelnym. Szybko jednak okazało się, że obszerna lista zmian nie obejmuje wszystkich nowości, o jakie pokusiło się studio CD Projekt Red. Uważne oko fana dostrzegło na przykład, że deweloperzy po cichu zmodyfikowali naszyjnik, w którym Shani paraduje w dodatku Serca z kamienia. Za zmianą tą stał konkretny powód, dlatego postanowiliśmy poświęcić jej odrobinę miejsca.

Nowy naszyjnik Shani z laską Eskulapa.

Rudowłosa absolwentka Akademii Oxenfurckiej zajmuje się na co dzień leczeniem ludzi, dlatego autorzy zdecydowali się podkreślić ten fakt w noszonej przez nią biżuterii. Dlatego właśnie Sercach z kamienia dziewczyna praktycznie nie rozstaje się z naszyjnikiem przedstawiającym Kaduceusza, czyli kijem oplecionym dwoma wężami i wykończonym charakterystycznymi skrzydłami. Problem polega jednak na tym, że choć znak ten jest dziś powszechnie kojarzony z medycyną, to jednak w rzeczywistości symbolizuje on... handel. Mylną interpretację zawdzięczamy przede wszystkim armii Stanów Zjednoczonych, która w 1902 roku postanowiła umieścić mitologiczną laskę na emblemacie swojego korpusu medycznego. Ów błąd tak mocno utrwalił się za Oceanem, że Kaduceusz niemal całkowicie wyparł ze świadomości Amerykanów laskę Eskulapa, czyli prawdziwy symbol medycyny. W przeciwieństwie do opisanego wcześniej emblematu, ten ostatni zawiera tylko jednego węża oplatającego kij i pozbawiony jest skrzydeł. Jak nietrudno się domyślić, taki właśnie naszyjnik nosi teraz Shani

Stary naszyjnik Shani z Kaduceuszem.

Pracownicy studia CD Projekt Red najwyraźniej zorientowali się, że wyposażając Shani w biżuterię z symbolem Kaduceusza popełnili typowy dla Amerykanów błąd i dokonali poprawki. Taka dbałość o szczegóły cieszy, ale nie możemy nie zauważyć, że deweloperom zabrakło determinacji w dokonaniu korekty szyldu, który zdobi dom rudowłosej dziewczyny w Oxenfurcie. Nie dość, że wciąż przedstawia on Kaduceusza, to na dodatek umieszczony na nim slogan w głagolicy informuje nas, że budynek okupuje zielarz (ang. herbalist), a nie medyczka, jak sugerują polskie napisy.


W napisie "otwarte codzienie" na szyldzie autorzy zrobili literówkę.


Statuetka z Golden Joystick Awards wylądowała w grze Wiedźmin 3: Krew i wino

$
0
0
Golden Joystick to jedno z najstarszych i najbardziej prestiżowych wyróżnień, jakie mogą otrzymać twórcy gier video. Dla wszelkiej maści deweloperów jest ono ważne głównie dlatego, że o wyborze najlepszych tytułów w danej kategorii decydują fani elektronicznej rozrywki z całego świata, a nie specjalnie powołane do tego celu jury. W ubiegłorocznej edycji tej rywalizacji bezkonkurencyjny okazał się Wiedźmin 3: Dziki Gon, który zgarnął aż cztery statuetki - za najlepszą grę 2015 roku, najlepszą fabułę, najlepszy projekt wizualny i najlepszy moment w grze (wątek Krwawego Barona). Kropkę nad "i" postawiła jeszcze firma CD Projekt Red, która dorzuciła do kompletu piąte trofeum dla najlepszego studia deweloperskiego.


Wspomniany wysyp nagród musiał zrobić na autorach Wiedźmina 3 nie lada wrażenie, bo postanowili oni uwiecznić jedną ze zdobytych na gali statuetek w dodatku Krew i wino. Można ją zgarnąć po wykonaniu zadania Pogłos, ale tylko wtedy, jeśli Geralt poprawnie przeprowadził odczynianie klątwy na potworze, wokół którego kręciła się fabuła misji. Szczegółowe, zawierające spojlery informacje na ten temat znajdziecie w kolejnym akapicie. Tutaj dodamy jedynie tyle, że po odnalezieniu nagrody, można nią ozdobić kwaterę wiedźmina w winnicy Corvo Bianco. Sama figurka do złudzenia przypomina kształtem prawdziwe trofeum. Wątpliwości nie pozostawia też jego nazwa w grze - Złoty radosny kijek.


Jak zdobyć opisany wyżej przedmiot? W trakcie wykonywania zadania Pogłos schowaj się w szafie, poczekaj na wichta plamistego i szybko wybierz opcję odczynienia klątwy. Kiedy Geralt zasiądzie do stołu z monstrum, konieczne stanie się zjedzenie potrawy bez użycia łyżek. Po wieczerzy będziesz świadkiem krótkiego przerywnika, w którym stwór zacznie się zmieniać i wybiegnie z posiadłości. Udaj się jego tropem do położonego nieopodal zagajnika i spotkawszy wycieńczoną kobietę, zabierz ją do swojej rezydencji. Dokończ misję Pogłos, a gra automatycznie odpali kolejnego questa, tym razem o nazwie Marlena. Wróć do Corvo Bianco, porozmawiaj z uratowaną staruszką i pozwól jej zamieszkać w winnicy. W dowód wdzięczności, nowa lokatorka poinformuje Cię o ukrytym skarbie w piwnicach swojego domu. Udaj się z powrotem do podziemnej części willi i opukuj kolejne skrzynie po winie tak długo, aż w końcu trafisz na skrytkę zawierającą Złoty radosny kijek oraz 440 novigradzkich koron. Fragment konwersacji z kobietą i powtórną wizytę w posiadłości udokumentowaliśmy na zamieszczonym niżej materiale video.


Dodatek Krew i wino do gry Wiedźmin 3 zawiera kuriozalną misję, wzorowaną na fragmencie filmu Dwanaście prac Asteriksa

$
0
0
Kojarzycie film animowany Dwanaście prac Asteriksa, w którym dwóch niezwyciężonych Galów próbuje wykonać serię dziwacznych zadań zleconych przez Juliusza Cezara? Jedno z wymyślonych przez niego wyzwań dotyczy zdobycia formularza w "domu, który czyni szalonym" i choć na papierze misja wydaje się bardzo prosta, w rzeczywistości okazuje się potężną próbą cierpliwości dla sympatycznych bohaterów. Twórcy filmu - René Goscinny i Albert Uderzo - wykorzystali ten fragment, aby ukazać absurd przesadnej biurokracji i niemoc związaną z uzyskaniem pomocy od nieprzychylnie nastawionych do petenta urzędników. Identyczną scenę możemy zobaczyć w dodatku Krew i wino do gry Wiedźmin 3: Dziki Gon, jeśli wybierzemy się do banku w Beauclair i spróbujemy odzyskać zgromadzone na koncie pieniądze. Zanim jednak omówimy szczegóły, ostrzegamy Was przed drobnymi spojlerami kryjącymi się w kolejnym akapicie.


Misja w grze nosi tytuł Klient ma zawsze rację i można ją zapoczątkować poprzez rozmowę z właścicielem winnicy, przebywającym nieopodal rynku głównego w stolicy Toussaint. Sprawa wydaje się bardzo prosta - stary znajomy założył Geraltowi konto w banku Cianfanellich i teraz wiedźmin jest w stanie odzyskać zgromadzone na nim pieniądze, o ile odwiedzi wspomniany przybytek. Na miejscu okazuje się, że Biały Wilk oficjalnie uznany jest za zmarłego, więc do załatwienia formalności wymagane jest zdobycie zaświadczenia A38. Konieczność zdobycia świstka rozpoczyna absurdalną serię wizyt w różnych pomieszczeniach i okienkach banku. W ruch wchodzą nawet pięści, bo Riv do przesadnie cierpliwych osób nie należy.


No dobrze, a gdzie tu nawiązanie do Dwunastu prac Asteriksa? Sekret kryje się w oznaczeniu wymaganego dokumentu. Zarówno Geralt, jak i Galowie w filmie animowanym, muszą zdobyć zaświadczenie A38, które jest konieczne do pozytywnego załatwienia sprawy. Mimo że deweloperzy ze studia CD Projekt Red zmodyfikowali dalszą część zadania, to jednak można wyróżnić parę punktów wspólnych. Należą do nich jałowe dyskusje pracownic banku i niechęć do obsłużenia klienta, konieczność biegania od jednego biura do drugiego, skopiowano również położenie okienka nr 1, które znajduje się na prawo od drzwi wejściowych do budynku - dokładnie tak samo, jak w przygodach Asteriksa i Obeliksa. Zamieszczone niżej materiały video pozwolą Wam dokonać bezpośredniego porównania pomiędzy obiema scenami.


Testament Borsody'ego w grze Wiedźmin 3 pojawia się w dziwnych miejscach

$
0
0
Studio CD Projekt wielokrotnie udowodniło, że potrafi w swoich grach przywiązywać uwagę do pozornie nieistotnych detali, ale zdarzało mu się również zaliczać w tym względzie rozmaite wtopy. Opisany wczoraj przypadek pomyłki z naszyjnikiem Shani zdecydowanie należy do tej drugiej grupy, choć mimo wszystko powinniśmy się cieszyć, że deweloperzy swój błąd ostatecznie naprawili. Nieco więcej kłopotu może im jednak sprawić wyprostowanie kwestii testamentu Maksymiliana Borsody'ego, zaprezentowanego po raz pierwszy w dodatku Serca z kamienia. Odkryliśmy, że pożądany przez wiele osób dokument pojawia się w miejscach, w których być go nie powinno. Zanim jednak przejdziemy do rzeczy, tradycyjnie ostrzegamy Was przed spojlerami - tym razem będą one dotyczyć misji "Sezamie, otwórz się!" oraz "Żyli długo i szczęśliwie" ze wspomnianego rozszerzenia, a także w maleńkim stopniu zadania "Klient ma zawsze rację"z Krwi i wina.


Jeśli ukończyliście Serca z kamienia, to z pewnością pamiętacie, że testament został ukryty w specjalnej szkatułce, a tę ostatnią chciał odzyskać zarówno Olgierd von Everec, jak i Ewald Borsody - organizator napadu na dom aukcyjny. W zależności od podjętych przez nas decyzji, świstek trafił w ręce któregoś z wymienionych bohaterów. Pierwszy z nich wykorzystał go do odebrania majątku rodzinie Borsodych i przekazania pozyskanych w ten sposób funduszy na położony w Novigradzie szpital Wilmeryusza. Drugi z osobników zabezpieczył nim swoją przyszłość, mszcząc się przy okazji na krewniakach za długie lata wygnania. Istotną kwestią jest to, że w obu przypadkach testament nigdy nie opuszcza szkatułki, dlatego Geralt nie ma okazji zobaczyć go w pełnej okazałości. Formalnie rzecz biorąc, nigdy nie dowiadujemy się, jak on naprawdę wygląda.

Dokument jednak w rozszerzeniu się pojawia, choć w zupełnie nieoczekiwanym miejscu. Podczas wykonywania misji Żyli długo i szczęśliwie wiedźmin odtwarza wspomnienia dotyczące wspólnej egzystencji Olgierda i jego żony Iris. Jedna z takich scen koncentruje się na spotkaniu wspomnianej pary z rodzicami dziewczyny, podczas której na stół rzucony zostaje tajemniczy weksel, mający wyciągnąć szlachcica z kłopotów finansowych. Olgierd podnosi papier, a następnie drze go na kawałki i wrzuca resztki do kominka. Wcześniej jednak kamera robi duże zbliżenie na przedmiot, dzięki czemu możemy odczytać to, co jest na nim napisane. Jak już się zapewne domyślacie, jest to wspomniany testament.


Dokument jest na tyle nieczytelny, że trudno rozszyfrować jego właściwą treść, ale zarówno tytuł ("last will", czyli "ostatnia wola"), jak i podpis (Edward Borsody) nie pozostawiają żadnych złudzeń, z czym mamy tutaj do czynienia. Co prawda senior rodu Borsodych ma w Sercach z kamienia na imię Maksymilian, a nie Edward, jednak podejrzewamy, że studio CD Projekt Red dokonało jego korekty podczas produkcji dodatku, co nie jest przecież niczym nadzwyczajnym. Oczywistym jest fakt, że Olgierd nie mógłby posiadać testamentu w okresie swojego burzliwego związku z Iris, gdyż wydarzenia te miały miejsce na długo przed skokiem na dom aukcyjny, a spisana na papierze wola seniora rodu była bezpiecznie przechowywana w szkatułce. Musimy też pamiętać, że podarty weksel wylądował w kominku, co oznacza, że został on zniszczony. 

Testament pojawia się również w dodatku Krew i wino, a zobaczyć można go w zabawnej misji "Klient ma zawsze rację". Kiedy Geralt, niczym Asterix, nie może doprosić się wydania niezbędnego zaświadczenia A38, jesteśmy świadkiem sceny, w której jedna z pracownic banku Cianfanellich przynosi do podpisania ten sam dokument, który swego czasu spalił Olgierd. Zaskoczeni? My byliśmy.

Wszystko wskazuje na to, że deweloperzy ze studia CD Projekt Red użyli dwukrotnie ilustracji tego samego obiektu, kompletnie ignorując zawartą w nim treść. Ma to sens, bo w Sercach z kamienia nie widzimy testamentu podczas misji "Sezamie, otwórz się!", nikt zatem nie mógłby więc powiązać go z pismem, które we wspomnieniach Iris ląduje na stole Olgierda. Pechowo dla deweloperów, zapisane słowa da się jednak bez problemu rozszyfrować, a wszystkie fakty łatwo ze sobą powiązać.

Testament w dodatku Krew i wino.

Istnieje jednak druga możliwość. Dokument widziany w banku Cianfanellich faktycznie jest testamentem Borsodych, który został przekazany przez Ewalda lub Olgierda, bo według scenariusz to ta instytucja mogła zająć się wykonaniem woli zmarłego. Problem polega jednak na tym, że obaj panowie przebywają w okolicach Oxenfurtu i wydaje się wątpliwe, aby załatwiali tę sprawę w Toussaint. Oczywiście nadal nie tłumaczy to spalenia pisma w kominku przez Olgierda, który ochoczo darł i palił weksel, a nie testament.

Gra Doom II może nawiązywać do śmierci lidera zespołu Nirvana, Kurta Cobaina

$
0
0
Od premiery gry Doom II: Hell on Earth minęło już ponad dwadzieścia lat, a fani słynnej serii strzelanin wciąż nie uzyskali potwierdzenia, czy firma id Software świadomie nawiązała w niej do śmierci lidera zespołu Nirvana, Kurta Cobaina. Chodzi oczywiście o pamiętną już mapę "Nirvana", która oprócz jednoznacznie kojarzącej się nazwy, ma jeszcze dwa elementy, które można połączyć z samobójstwem frontmana grupy. Miłośnicy Dooma wykluczają tutaj przypadek, zwłaszcza, że amerykański muzyk postanowił pożegnać się z życiem kilka miesięcy przed premierą shootera, a wydarzenie to odbiło się szerokim echem w mediach na całym świecie.


Nazwa lokacji nie jest jedyną wskazówką, że cały etap może dotyczyć śmierci Cobaina. Pierwszą widoczną na ekranie bronią po odpaleniu mapy jest strzelba, za pomocą której artysta zakończył swój żywot. Co prawda, Kurt nie wykorzystał leżącej na środku sali dwururki, a klasycznego Remingtona Model 11, ale deweloperzy z id Software nie mogli tego wiedzieć. Pierwsze zdjęcie przedstawiające pukawkę użytą w samobójczym akcie opublikowano dopiero 17 marca 2016 roku, blisko 22 lata później. Elementem łączącym misję z desperackim czynem Cobaina może też być towarzyszący zmaganiom utwór muzyczny, który nosi tytuł "Countdown to Death" (pol. "Odliczanie do śmierci"). To jednak czyste spekulacje. Żaden z deweloperów nie określił nigdy czy wymienione wyżej rzeczy stanowią świadome nawiązanie do tragicznego wydarzenia sprzed lat.

Walka na obelgi w grze Wiedźmin 3: Krew i wino to hołd złożony serii Monkey Island

$
0
0
Turniej bokserski w mieście Beauclair, który należy do puli zadań pobocznych w grze Wiedźmin 3: Krew i wino, rozpoczyna się w dość nieoczekiwany sposób. Pierwszy z przeciwników stojących na drodze do tytułu mistrza krainy Toussaint - niejaki Szczota - okazuje się być niezwykle gadatliwym marynarzem, który zamiast tradycyjnej walki na pięści, oferuje Geraltowi pojedynek na obelgi. Takie rozwiązanie powinno przypaść do gustu tym graczom, którzy doskonale pamiętają przygodówki wydawane na początku lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku. Szczota jest bowiem wiedźmińskim odpowiednikiem Guybrusha Threepwooda, głównego bohatera gry The Secret of Monkey Island.


Walka na wyzwiska stanowi jedną z ważniejszych mechanik pierwszej odsłony serii Monkey Island, gdyż zmusza grającego do rozstrzygania pojedynków z przeciwnikami za pośrednictwem... rozmowy. Starcie ze Szczotą przebiega w identyczny sposób jak przed laty - Geralt jest zmuszony wybrać odpowiednią opcję dialogową spośród kilku dostępnych opcji, a sama obelga musi pasować do słów rzucanych przez rywala. Jeśli całą konwersację przeprowadzimy w zaplanowany przez scenarzystów sposób, wiedźmin wygra potyczkę unikając okładania oponenta pięściami po twarzy.

Guybrush Threepwood

Nie ma najmniejszych wątpliwości, że spotkanie ze Szczotą jest celowym nawiązaniem autorów Krwi i wina do serii Monkey Island. Nie dość, że wspomniany pojedynek na obelgi jest żywcem wyciągnięty z "jedynki", to na dodatek rywal Geralta jest blondynem z kolczykiem w lewym uchu (Threepwood dorobił się go w trzeciej części sagi - The Curse of Monkey Island). Imię tej postaci również odnosi się do głównego bohatera kultowych przygodówek, bo angielski wyraz "Guybrush" można bez problemu przetłumaczyć na słowo "Szczota".



Easter egg w Uncharted 4 zwiastuje rychłą zapowiedź gry The Last of Us 2

$
0
0
Kres złodzieja w świetnym stylu zakończył przygodę studia Naughty Dog z serią Uncharted, dlatego jego pracownicy mogą w spokoju poświęcić się innym projektom. Wielbiciele twórczości Amerykanów z radością usłyszeliby wieść o nadejściu pełnoprawnego sequela gry The Last of Us, która w 2013 roku została bardzo ciepło przyjęta zarówno przez recenzentów, jak i zwykłych odbiorców. Taka zapowiedź wydaje się być całkiem prawdopodobna, zwłaszcza, że sami deweloperzy sugerują nadejście kontynuacji swojego hitu właśnie w Uncharted 4.


Nawiązanie do The Last of Us 2 pojawia się w wieńczącym zmagania epilogu, a konkretnie na ścianie pokoju, w którym rozpoczynamy rozgrywkę w tym rozdziale. Choć twórcy Kresu złodzieja sprytnie przykryli na plakacie logotyp swojego poprzedniego hitu, wystające litery nie pozostawiają żadnych wątpliwości o jaką markę chodzi. Dobrze widoczny jest również podtytuł dzieła (American Daughters) oraz symbol firmy Dark Horse Comics, specjalizującej się w wydawaniu historyjek obrazkowych. Właśnie ten ostatni akcent najmocniej sugeruje, że możemy mieć tu do czynienia z faktyczną zapowiedzią sequela. Dlaczego?

Plakat w pełnej okazałości.

Firma Dark Horse już wcześniej współpracowała ze studiem Naughty Dog, dostarczając na amerykański rynek miniserię The Last of Us: American Dreams. Komiksy koncentrowały się na przygodach Ellie i Riley, które miały miejsce przed wydarzeniami opowiedzianymi w grze, a ich wydanie zbiegło się z premierą nowego produktu amerykańskiej firmy. Teraz wydaje się niemal pewne, że deweloperzy będą kontynuować tę współpracę również przy okazji drugiej odsłony cyklu, a plakat reklamujący The Last of Us: American Daughters to właśnie jej pierwszy zwiastun. Fani uznają tę teorię niemal za pewnik i teraz koncentrują się na próbie rozwikłania zagadki widocznej na ilustracji postaci. Ciężarną kobietą mogłaby być Ellie, ale jak doskonale wiemy z fabuły "jedynki", nie musi ona używać maski gazowej. Czy zatem The Last of Us 2 zaprezentuje zupełnie nowych bohaterów? O tym przekonamy się w niedalekiej, miejmy nadzieję, przyszłości.

Stara komedia Stanisława Barei zainspirowała twórców gry Wiedźmin 3: Krew i wino

$
0
0
Kojarzycie film Co mi zrobisz, jak mnie złapiesz w reżyserii Stanisława Barei? W tej starej, polskiej komedii jesteśmy świadkiem sceny, w której kilku mężczyzn trafia na listę klientów niepożądanych sklepu spożywczego. Jej rolę pełni tablica z fotografiami awanturujących się delikwentów - kto się na niej znajdzie, może zapomnieć o możliwości dokonania zakupów w tej właśnie placówce. Wspominamy o tym dlatego, że zabawny pomysł postanowili skopiować twórcy dodatku Krew i wino do gry Wiedźmin 3: Dziki Gon, choć tym razem rzecz dotyczy nie sklepu, a banku Cianfanellich, położonego w sercu stolicy Toussaint. Tego samego, w którym Geralt bezskutecznie próbuje zdobyć znane z Dwunastu prac Asteriksa zaświadczenie A38.


Wizytę w banku możemy złożyć w dowolnym momencie zmagań, choćby po to, żeby wymienić nieważną walutę na novigradzkie korony. Sytuacja zmienia się jednak po wykonaniu zadania "Klient ma zawsze rację", w którym Geralt wchodzi w otwarty konflikt z pracownikami instytucji. Jeśli próba wybrania pieniędzy z konta zakończy się karczemną awanturą, Biały Wilk automatycznie trafi na taką samą listę, jaką znamy z komedii Barei. Warto nadmienić, że tablica o nazwie "Tych klientów nie obsługujemy" zlokalizowana jest na lewo od głównego wejścia i początkowo nie uświadczymy na niej podobizny wiedźmina. Rysunek Geralta zostanie umieszczony dopiero po zaliczeniu wymienionego wyżej questa, co dobrze świadczy o przywiązaniu deweloperów do detali. Sam incydent sprawi również to, że nasz bohater nie będzie mile widziany przy okienku. Na szczęście Riv nadal będzie w stanie wymieniać walutę u stojącego przed budynkiem cinkciarza, którego "zawód" również kojarzony jest przez Polaków z czasami PRL-u.

Tablica z podobizną Geralta po incydencie.


Tarcza turniejowa w grze Wiedźmin 3: Krew i wino zawiera zaskakującą inskrypcję

$
0
0
Wykorzystanie dawno już zapomnianego alfabetu w grze video może wydawać się kapitalnym pomysłem, pod warunkiem, że jej producenci nie odwalają fuszerki w przygotowaniu napisów, które gracz napotyka niemal na każdym kroku. W przygodach Geralta bywa z tym różnie, co dowiedliśmy dwa miesiące temu w obszernym artykule poświęconym temu zagadnieniu. Mieliśmy nadzieję, że w dodatku Krew i wino do gry Wiedźmin 3 deweloperzy mocniej przyłożą się do pracy i choć poprawa faktycznie nastąpiła, wciąż zdarzają się przypadki, delikatnie mówiąc, kontrowersyjne. Jednemu z nich postanowiliśmy poświęcić dziś odrobinę miejsca. Rzecz dotyczy tarczy, którą Biały Wilk otrzyma po przystąpieniu do turnieju w zadaniu pobocznym "Pieśń rycerskiego serca". Ze zrozumiałych względów, kolejny akapit zawierać będzie drobne spojlery dotyczące tej misji.


Zanim Geralt przystąpi do rywalizacji we właściwym turnieju, wpierw musi się do niego zapisać. Odpowiadający za ten proces skryba pozwoli wiedźminowi dokonać wyboru imienia, a jedną z dwóch dostępnych opcji jest Ravix z Czteroroga - tożsamość wymyślona przez królową Calanthe w opowiadaniu Kwestia ceny Andrzeja Sapkowskiego. Studio CD Projekt Red przygotowało na tę okoliczność specjalny herb, który odpowiada książkowemu opisowi: "W polu złotym niedźwiedź czarny, kroczący, na nim panna w szacie błękitnej, z włosami rozpuszczonymi i rękoma wzniesionymi". Deweloperzy udekorowali rysunek dodatkową inskrypcją, którą umieszczono na brzegach turniejowej tarczy. Byliśmy niezmierni ciekawi, co ona oznacza.

Korzystając z metody transliteracji, odczytaliśmy wspomniany napis. Ku naszemu zaskoczeniu został on stworzony na bazie łacińskiego tekstu "Lorem ipsum", powszechnie wykorzystywanego... w poligrafii do prezentowania kroju pisma lub układu projektowanej kolumny. Fragment ten pochodzi z traktatu Cycerona O granicach dobra i zła, stworzonego przez rzymskiego pisarza w 45 p.n.e., i choć w rzeczywistości nie jest on bezsensownym zlepkiem wyrazów, jego treść ma głównie służyć prezentowaniu wizualnych aspektów danej grafiki w celach poglądowych. Pozostawienie takiego tekstu w finalnej wersji dzieła (np. w folderze reklamowym) uznawane jest za zwykłą wtopę.


Trudno powiedzieć, dlaczego to właśnie "Lorem ipsum" zdobi tarczę turniejową Ravixa z Czteroroga. Być może deweloperzy umieścili ten tekst w herbie, bo na tym etapie prac prawdziwa inskrypcja nie została jeszcze stworzona i domyślny tekst pełnił funkcję klasycznego placeholdera - jak się później okazało, nigdy nie podmienionego na ten właściwy. Mogło to również być działanie celowe, bo opisany wyżej fragment jest na tyle długi, że autorzy bez problemu byli w stanie wypełnić nim wymaganą przestrzeń. Bez względu na to, gdzie leży prawda, szkoda, że nie pokuszono się o bardziej wymyślne frazy.

Strzelanina Rise of the Triad miała być sequelem gry Wolfenstein 3D

$
0
0
Choć gra Wolfenstein 3D stosunkowo szybko doczekała się następczyni w postaci Spear of Destiny, nowe przygody B.J. Blazkowicza oficjalnie były prequelem, a nie sequelem tej strzelaniny. Studio id Software nigdy nie zamierzało pogrzebać stworzonej przez siebie marki, więc w 1993 roku powstał plan opracowania prawdziwej kontynuacji opowieści o nieustraszonym zabójcy hitlerowców. Z racji tego, że Amerykanie byli wówczas mocno zajęci produkcją Dooma, projektem miał zająć się zewnętrzny zespół. Wybór padł na firmę Apogee, z którą ekipa dowodzona przez Johna Carmacka współpracowała wcześniej przy wydawaniu swoich nietuzinkowych dzieł.


W ten oto sposób narodziła się gra Rise of the Triad, która w pierwszej fazie produkcji nosiła tytuł Wolfenstein 3D: Part II. Z pomocą Toma Halla - byłego pracownika id Software - firma Apogee rozpoczęła projektowanie strzelaniny, gdzie nazistowski trup ścielił się gęsto, a B.J. Blazkowicz wymierzał sprawiedliwość poplecznikom Hitlera, korzystając z bardziej rozbudowanego arsenału. Do oryginalnego silnika deweloperzy wprowadzili mnóstwo zmian, dzięki czemu zlikwidowali oni dość monotonną strukturę map, charakterystyczną dla pierwszego Wolfensteina. Produkt z oczywistych względów nie mógł konkurować z powstającym w tym samym czasie Doomem, którego napędzała nowa, bardziej zaawansowana technologia, ale "część druga" i tak zrobiła solidny krok naprzód. Autorzy rozbudowali przede wszystkim lokacje, usuwając wiszący na stałej wysokości sufit i pozwalając bohaterom na poruszanie się w pionie za pośrednictwem trampolin i ruchomym platform.


Winę za śmierć sequela ponosi jednak studio id Software. Scott Miller z firmy Apogee wyznał w wywiadzie dla serwisu Gamasutra, że właściciele marki Wolfenstein anulowali kontrakt pół roku po starcie projektu, zostawiając swoich partnerów na lodzie. Studio id Software zdecydowało się jednak przedłużyć licencjonowanie silnika, dlatego Apogee mogło dokończyć dzieło pod zupełnie inną nazwą. Tom Hall przygotował naprędce nową fabułę, wykluczając z niej B.J. Blazkowicza, ale sporo przewidzianych dla Wolfenstein 3D: Part II pomysłów przetrwało w nowej strzelaninie, np. przypominający nazistów przeciwnicy. Po tych wszystkich perturbacjach Rise of the Triad trafiło do sklepów w 1994 roku. Gra została zauważona, ale w starciu z technologicznie lepszym Doomem poległa z kretesem.

Odpowiednik Góry z Gry o tron pojawia się w Krwi i winie - dodatku do Wiedźmina 3

$
0
0
Jeśli czytaliście Pieśń lodu i ognia lub oglądaliście serial Gra o tron, z pewnością kojarzycie emocjonującą scenę, w której Oberyn Martell staje do pojedynku z Górą - wojownikiem rodu Lannisterów. Mimo budzących respekt gabarytów, ten ostatni przez długi czas nie mógł znaleźć sposobu na pokonanie zwinnego rywala i dopiero w sytuacji podbramkowej zdecydował się na atak, który zgubił zbyt pewnego siebie dornijczyka. Gregor Clegane, bo tak naprawdę nazywa się olbrzym, nie wyszedł jednak z tego starcia bez szwanku. Otruty podczas walki przez swojego oponenta, Góra zajrzał śmierci w oczy, ale ostatecznie powrócił do świata żywych dzięki interwencji rezydującego w Królewskiej Przystani maestra.

Gregoire z Gorgony

Wykreowane przez George'a R. R. Martina monstrum musiało zrobić na pracownikach studia CD Projekt Red spore wrażenie, bo odpowiednik Góry w subtelny sposób zaznacza swą obecność w dodatku Krew i wino do gry Wiedźmin 3. Wojownik występuje w misji "Pieśń rycerskiego serca", a pojedynek z nim stanowi finał wielkiego turnieju, w którym Geralt może wziąć udział podczas pobytu w Toussaint. Ów człowiek nie tylko przerasta rozmiarami każdego uczestnika imprezy, ale podobnie jak wskrzeszony Góra z serialu Gra o tron, od stóp do głów zakuty jest w zbroję i nie wypowiada ani jednego słowa. Podobieństwa na tym się nie kończą. W grze wojownik nosi imię Gregoire z Gorgony, a Gorgona to przecież najwyższy szczyt w krainie Toussaint. Biorąc pod uwagę te fakty, nietrudno posądzić deweloperów ze studia CD Projekt Red o jawną inspirację wspomnianą produkcją telewizyjną, a także książkową sagą, która stanowiła przecież fundament dla słynnego już widowiska stacji HBO.

Góra w serialu Gra o tron

Sweet zleca najwięcej misji w GTA: San Andreas, ale to nie on jest rekordzistą w serii

$
0
0
Grand Theft Auto: San Andreas oferuje równo sto misji wchodzących w skład głównego wątku fabularnego gry i aż piętnaście z nich zlecanych jest przez Seana Johnsona, lepiej znanego pod pseudonimem "Sweet". Tak duża rola czarnoskórego gangstera w przygotowanej przez studio Rockstar North opowieści wydaje się być całkowicie zrozumiała, wszak Sean jest starszym bratem Carla Johnsona i to na jego barkach spoczywa wprowadzanie krewniaka w realia panujące na ulicach miasta Los Santos. Sweet gra też pierwsze skrzypce w finale wielkiej przygody, kiedy po długiej tułaczce CJ powraca wreszcie do domu i brutalnie rozprawia się z uprzykrzającymi mu życie wrogami.

Sean "Sweet" Johnson po lewej.

Sweet do dziś pozostaje niekwestionowanym rekordzistą, jeśli chodzi o liczbę zlecanych zadań w głównych odsłonach cyklu GTA, ale jeśli weźmiemy pod uwagę pozostałe (czyt. mniejsze) gry z serii, bez trudu znajdziemy człowieka, który na tym polu przebija nawet Seana. Jest nim Salvatore Leone, przywódca włoskiej rodziny mafijnej działającej na wschodnim wybrzeżu Stanów Zjednoczonych. Podstarzały mafiozo to jeden z głównych bohaterów drugoplanowych w Grand Theft Auto: Liberty City Stories i tylko w tej jednej produkcji oferuje on aż 19 różnych misji. Biorąc pod uwagę fakt, że cały wątek fabularny LCS składa się "tylko" z siedemdziesięciu questów, jest to wynik naprawdę imponujący.

Salvatore Leone

Na internetowej stronie gry Watch Dogs 2 działa kod Konami!

$
0
0
Już dziś o godzinie 18:00 firma Ubisoft zaprezentuje zwiastun drugiej odsłony serii Watch Dogs, która najprawdopodobniej przeniesie nas z wietrznego miasta Chicago do położonego w słonecznej Kalifornii San Francisco.Oznacza to, że macie naprawdę niewiele czasu na odwiedziny oficjalnej strony gry, gdzie wyświetlany jest zapętlony filmik z głównym bohaterem zmagań, bawiącym się telefonem. Po co oglądać zubożoną wersję witryny, zawierającą jedynie zegar odliczający godziny do premiery debiutanckiego trailera? Normalnie powiedzielibyśmy, że nie ma to żadnego sensu, ale jej twórcy zaimplementowali w niej pewien drobiazg, który autentycznie nas ujął. Jest nim kod Konami.


Pod tą nazwą kryje się specjalna kombinacja klawiszy, która została wymyślona przez japońskiego pracownika firmy Konami w 1985 roku, czyli przeszło trzydzieści lat temu. Kazuhisa Hashimoto był odpowiedzialny za konwersję gry Gradius na konsolę NES, ale strzelanina okazał się dla niego tak trudna, że po cichu wprowadził on do niej ułatwienie odblokowujące wszystkie ulepszenia statku. Oszustwo pozwoliło mu bez stresu kontynuować prace, ale jak to zwykle w takich historiach bywa, programista zapomniał je usunąć. Reszty możecie się się już domyślić. Cheat został szybko odnaleziony przez graczy, a koledzy Japończyka rozpoczęli masową popularyzację samego kodu, implementując go w kolejnych tytułach, m.in. w bardzo popularnej Contrze.


Dziś kod Konami jest najbardziej znanym oszustwem w historii branży elektronicznej rozrywki, wykorzystywanym nie tylko przez pracowników firmy, od której kombinacja wzięła swoją nazwę. Udowodnił to właśnie Ubisoft, który użył wspomnianej sekwencji klawiszy do wywołania określonego efektu na stronie gry Watch Dogs 2. Jeśli wklepiecie z klawiatury zaprezentowaną na obrazku sekwencję, Waszym oczom ukażą się wyskakujące z ekranu czaszki. Warto przy okazji nadmienić, że zawierający je plik graficzny nosi nazwę "konami.png" i gdyby nie ten drobny szczegół, pewnie nikt nie odnalazłby niespodzianki.

Podejrzewamy, że wbudowany w stronę easter egg zniknie po wrzuceniu jej pełnej wersji, więc jeśli chcecie samodzielnie użyć kodu Konami, czym prędzej udajcie się na wspomnianą witrynę. Czas ucieka!


Mapa w grze Watch Dogs 2 jest prawie trzykrotnie większa od tej z "jedynki"

$
0
0
Dzisiejsza prezentacja gry Watch Dogs 2 potwierdziła dwie dość istotne plotki, które w ostatnim czasie spędzały sen z powiek fanom przygód Aidena Pearce'a. Po pierwsze - dzieło studia Ubisoft Montreal pozwoli wcielić się w zupełnie nowego bohatera, Marcusa Hollowaya. Po drugie - tym razem będziemy łamać zabezpieczenia systemu operacyjnego ctOS w mieście San Francisco, położonym na zachodnim wybrzeżu Stanów Zjednoczonych. Z tą lokacją wiąże się jednak kolejna ważna informacja, której poświęcimy teraz trochę miejsca. Kanadyjscy deweloperzy zdradzili redaktorom magazynu Game Informer, że nowy obszar działania jest prawie trzykrotnie większy od terenu udostępnionego w pierwszej odsłonie cyklu.



Co niezmiernie istotne, Marcus nie będzie ograniczony wyłącznie do samego San Francisco. Oprócz charakterystycznych dla tej metropolii dzielnic, autorzy gry postanowili wznieść również sąsiednie miasto Oakland, a także inne lokacje typowe dla terenu całej Zatoki, przez Amerykanów określanej mianem "Bay Area". Pewne jest już to, że w Watch Dogs 2 zwiedzimy obszar hrabstwa Marin, położonego w rzeczywistości na północ od serca aglomeracji (za słynnym mostem Golden Gate), a także Dolinę Krzemową, która to z kolei umiejscowiona jest na południu, nieopodal San Jose. Deweloperzy nie zdradzają w tym momencie, w jakiej skali odwzorowany jest ten ogromny areał, ale dotychczasowe zapowiedzi pozwalają z dużą dozą prawdopodobieństwa stwierdzić, że Watch Dogs 2 będzie bardziej przypominać w tej kwestii Grand Theft Auto V niż swojego poprzednika. Być może nie pod względem ogólnej wielkości mapy, ale jej zróżnicowania na pewno.


W pierwszej grze z serii Watch Dogs zwiedzaliśmy przede wszystkim wietrzne miasto, ale autorom udało się również odtworzyć miasteczko Pawnee, położone na obrzeżach metropolii. W rzeczywistości miejscowość ta jest oddalona od Chicago o ponad 350 kilometrów! Można śmiało założyć, że w "dwójce" deweloperzy pójdą na podobne ustępstwa i skondensują pozostałe lokacje w taki sposób, by znajdowały się one w bardzo bliskim sąsiedztwie San Francisco.

Organizator turnieju Gwinta w grze Wiedźmin 3: Krew i wino zawdzięcza nazwisko współtwórcy karcianki

$
0
0
Choć prace nad piątą talią do Gwinta rozpoczęły się jeszcze przed debiutem gry Wiedźmin 3: Dziki Gon, studio CD Projekt Red zdołało przygotować ją dopiero na premierę Krwi i wina, czyli drugiego dodatku do ubiegłorocznego hitu. Aby zachęcić weteranów karcianki do wypróbowania zupełnie nowego zestawu, deweloperzy zorganizowali w stolicy Beauclair dość trudny turniej, gdzie Geralt musi pokonać swoich przeciwników, korzystając właśnie z talii Skellige. Organizatorem tej imprezy jest hrabia Monnier, który nieprzypadkowo nosi takie samo nazwisko, jak faktyczny współtwórca Gwinta, Damien Monnier.


Hrabia Monnier

Projektantka zadania (Sarah Grümmer) wykazała się tu nie lada pomysłowością, bo nie tylko oddała hołd ludziom, którzy z Gwinta uczynili prawdziwą grę w grze, ale przygotowała również przyjemne tło fabularne. Wspomniany hrabia tłumaczy Geraltowi, że talia Skellige została opracowana przez jego zmarłego brata (Igora), a on sam chce za pośrednictwem turnieju udowodnić, że znakomicie uzupełniłaby ona pozostałe cztery zestawy, zaliczane do kanonu. Jeśli wiedźmin uzbiera wszystkie karty, a następnie pokona z ich pomocą rywali grającymi podstawowymi taliami, trudno będzie zaprzeczyć, że wyspiarski zestaw sprawuje się wyśmienicie.


Krasnolud Yaki (pierwszy z prawej)

Turniej Monniera odbywa się zgodnie z planem, ale zostaje on zakłócony przez grupę krasnoludów, którzy nie są w stanie przeboleć "zamachu na Gwinta" i żądają natychmiastowego wycofania talii Skellige z rozgrywek. Wśród protestujących jest niejaki Yaki (sic!), którego imię odnosi się do kolejnego współtwórcy karcianki, Rafała Jakiego. Zabawny quest sugeruje, że panowie mogli toczyć wewnętrzny spór o sens tworzenia nowego zestawu kart. Czy tak faktycznie było, postanowiliśmy zapytać głównego zainteresowanego: "Nie było takiego konfliktu - tłumaczy Jaki - dodawanie kart do czterech podstawowych frakcji było przyjemne, ale czuliśmy że do Krwi i Wina musimy zrobić coś bardziej znaczącego – stąd nowa talia. Często dość ostro spieraliśmy się z Damianem o poszczególne karty ale na końcu zawsze wygrywał Gwint!". Deweloper wyjaśnił nam również kulisy powstania zadania: "Nie mieliśmy żadnego wpływu na tego questa. To była swego rodzaju niespodzianka, więc ani ja, ani Damien nie chcieliśmy go "podejrzeć" zanim nie zagramy w Krew i Wino sami. Sarah pomyślała, że będzie to miłe, ale też śmieszne, jeśli zostaniemy bohaterami pobocznego zadania. Jako pierwszy pojawił się Damien w roli organizatora turnieju, po czym również pojawiłem się ja jako jego filozoficzny, ale też fizyczny adwersarz."

W reklamie ciabatty z Biedronki pojawiają się mądrości podobne do tych, które Pan Lusterko wygłasza w grze Wiedźmin 3: Serca z kamienia

$
0
0
Wiecie co jest potrzebne do stworzenia pierników? Przede wszystkim podstawowe składniki, czyli mąka, jajka, mleko, miód i cukier, jednak o ich subtelnym smaku decydują rozmaite przyprawy, na przykład cynamon czy imbir. Zupełnie inne spojrzenie na wyrób wspomnianych słodyczy ma Gaunter o'Dim z dodatku Serca z kamienia do gry Wiedźmin 3: Dziki Gon. Podczas jednej z rozmów na imprezie weselnej we wsi Bronovitz, Pan Lusterko przekonuje słuchającą go kobietę, że najważniejszą przyprawą w pieczeniu pierników jest czas, bo to on sprawia, że ciasto jest "idealnie chrupkie na zewnątrz i cudownie wilgotne w środku". Wygląda na to, że słowa te wzięła sobie do serca popularna w Polsce sieć handlowa Biedronka, bo podobne mądrości można usłyszeć w jednym z nowych spotów reklamowych kampanii o nazwie "Smaki świata".


Na zadziwiające podobieństwo treści reklamy do słów Pana Lusterko uwagę zwrócił nam czytelnik Ciekawostek, Bartosz Kłosowki. I faktycznie, w spocie dotyczącym ciabatty można usłyszeć, że również w przypadku tego włoskiego wypieku "najważniejszym składnikiem jest czas, czas długiej fermentacji", bo "to dzięki niemu pieczywo jest wilgotne w środku i chrupiące na zewnątrz".


Nie twierdzimy, że autorzy reklamy jawnie zainspirowali się poradami kuchennymi istoty z piekła rodem, ale taką możliwość trzeba wziąć pod uwagę - Serca z kamienia dostępne są na rynku od października 2015 roku, a nowe reklamy z serii "Smaki świata" zagościły w polskich stacjach telewizyjnych dopiero pod koniec maja. W ferowaniu wyroku jesteśmy jednak ostrożni, bo nie wiemy czy autorzy dialogów ze studia CD Projekt Red wymyślili ten tekst sami, czy też pożyczyli go z innego źródła, bo co tu dużo mówić... brzmi on bardzo znajomo. Cała sytuacja wydała nam się jednak na tyle zabawna, że postanowiliśmy o niej napisać. Na reklamę ciabatty z Biedronki na pewno już nie spojrzymy tak samo i poniekąd żałujemy, że wspomnianych słów w spocie nie wygłasza ten sam aktor, który podkłada głos Gaunterowi. To dopiero byłby easter egg!


Czego ma dość rębacz z Crinfrid w dodatku Krew i wino do gry Wiedźmin 3?

$
0
0
W Toussaint żyje wiele groźnych potworów, na przykład zagrożony wyginięciem bazyliszek, który sieje postrach wśród mieszkańców winem płynącej krainy. Geralt ma ochotę zapolować na tę bestię w zadaniu pobocznym "Równowaga w przyrodzie" i jak się szybko okazuje - nie tylko on. Kontrakt na ubicie monstrum przyjęli także rębacze z Crinfrid, specjalizujący się w likwidowaniu widłogonów i oszluzgów. Część z Was z pewnością kojarzy podobną grupę z opowiadania Granica możliwości Andrzeja Sapkowskiego lub drugiej odsłony serii Wiedźmin, gdzie Boholt, Zdzieblarz i Niszczuka także pojawiają się na chwilę. W Krwi i winie nie spotykamy jednak starych znajomych i nie wspominamy dawnych przygód. Ekipa rębaczy składa się z zupełnie innych członków, doskonale wiedzących, kim jest słynny Geralt z Rivii i jaką profesją się zajmuje.

"Mam dość tych tatusów"

Podczas nieuniknionej rozmowy wiedźmina z najemnikami, zauważymy, że ich ciała pokryte są licznymi tatuażami. Oprócz mniej lub bardziej szpetnych bohomazów na tułowiu i rękach, dwóch rębaczy posiada także napisy na czole. Co wydziarali sobie na twarzy wojownicy? Ten mniejszy, trzymający się z tyłu i niezbyt gadatliwy mężczyzna, ozdobił głowę słowem "rodzina", z kolei herszt bandy, który głos zabiera znacznie częściej, zdecydował się na hasło "nie chcę tych tatusów".

"Rodzina"

"Tatusy", to nic innego, jak brutalnie spolszczone słowo "tattoos", czyli tatuaże. Rębacz ma już ich najwyraźniej tyle na sobie, że w ten absurdalny sposób postanowił wyrazić dezaprobatę dla kolejnych dziar. Deweloperów należy ze studia CD Projekt Red należy tutaj pochwalić za osobliwe poczucie humoru, bo zaprezentowanego na czole przekazu nie przeoczy żaden rozmówca, łącznie z Geraltem.

Czy Bethesda zapowiedziała na konferencji nową grę z serii Wolfenstein?

$
0
0
Wielkim nieobecnym niedzielnej konferencji Bethesdy w Los Angeles okazał się pełnoprawny sequel gry Wolfenstein: The New Order. Chyba wszyscy spodziewali się zapowiedzi kolejnych przygód B.J. Blazkowicza, a tymczasem amerykańska firma niespodziewanie ujawniła, że pracuje nad dwoma zupełnie innymi strzelaninami: Quake Champions i Prey. Fani jednak szybko doszli do wniosku, że Wolfenstein nie zostanie pogrzebany na dłuższy czas. Ich zdaniem Bethesda dała na konferencji do zrozumienia, że gra powstaje i jakby tego było mało, ujawniła jej podtytuł - The New Colossus.



Informacja miała zostać przekazana już na początku imprezy, podczas otwierającego show pokazu nowego Quake'a. Tuż przed odpaleniem pierwszego zwiastuna gry, widzowie mogli zobaczyć ekran przypominający tekstowy system operacyjny DOS, a na nim kilka najbardziej znanych tytułów z portfolio studia id Software. Przy każdym z nich znajdowały się faktyczne daty premier wydanych już produktów i tylko jeden z nich nie posiadał konkretnego terminu - wspomniany już The New Colossus.


Skąd wiadomo, że rzecz tyczy się Wolfensteina? Wskazuje na to kilka przesłanek. Po pierwsze - gry zostały ułożone chronologicznie w grupach i The New Colossus był ostatnim (najnowszym) produktem z sekcji przygód B.J. Blazkowicza. Po drugie - podtytuł ten doskonale współgra z wcześniejszymi strzelaninami stworzonymi przez studio MachineGames (The New Order i The Old Blood). Po trzecie - Nowy kolos to również słynny wiersz Emmy Lazarus, który jest cytowany przez samego B.J. Blazkowicza w wielkim finale gry Wolfenstein: The New Order. Trochę za dużo tych oczywistości, jak na zwykły przypadek. Prawda?

Viewing all 1083 articles
Browse latest View live