Seria gier Max Payne doczekała się trybu multiplayer dopiero w jej trzeciej odsłonie, nie oznacza to jednak, że deweloperzy nie brali go pod uwagę wcześniej. Członkowie studia Remedy Entertainment rozważali opcję rywalizacji w sieci już podczas prac nad pierwszą przygodą nowojorskiego gliniarza, ale po kilku nieudanych próbach w końcu poddali się i pogrzebali ten pomysł. O fiasku całego przedsięwzięcia zdecydowało słynne spowolnienie czasu (tzw. bullet-time), dzięki któremu wspomniany shooter zyskał sobie wierną rzeszę oddanych fanów i znakomite oceny w recenzjach.
Bullet-time kapitalnie sprawował się w singlu, ale multiplayer to zupełnie inna bajka. Finowie nie potrafili rozwiązać sytuacji, w której jeden z uczestników zabawy korzysta ze spowolnienia czasu, a inni nie. Scott Miller z firmy 3D Realms Entertainment wyjaśnił niedawno na łamach magazynu Retro Gamer, że w pierwszej grze z serii Max Payne efekt mógł wpływać na postacie znajdujące się maksymalnie dwanaście metrów od bohatera odpalającego ułatwienie. Poza tym okręgiem przeciwnicy nie odczuwali żadnych negatywnych korzyści wynikających z użycia zdolności, więc rywalizacja nie miała jakiegokolwiek sensu.
Z takim samym problemem kilkanaście lat później zmierzyła się firma Rockstar Games i w końcu udało jej się znaleźć kompromis. Bullet-time w trybie multiplayer gry Max Payne 3 spowalnia nie tylko korzystającego z ułatwienia bohatera, ale również wszystkich graczy, których on widzi, wszystkich graczy, którzy widzą jego oraz wszystkich graczy, którzy widzą jakąkolwiek postać będącą pod działaniem efektu. Innymi słowy, jeśli na mapie zobaczysz kogokolwiek, kto jest spowolniony, również będziesz spowolniony. Brzmi sensownie? Owszem, ale najwyraźniej w latach dziewięćdziesiątych zaprogramowanie podobnych atrakcji nie było takie proste.
WARTO RÓWNIEŻ WIEDZIEĆ, ŻE...