Autorzy gry South Park: The Fractured but Whole pozwolili sobie na niezbyt wybredny - wydawałoby się - żart podczas procesu kreacji bohatera. W przeciwieństwie do poprzedniej odsłony cyklu, gdzie zawsze musieliśmy grać chłopcem, tym razem studio Ubisoft San Francisco postawiło na dużą dowolność w tworzeniu postaci. Jeszcze przed rozpoczęciem zmagań gracz może określić płeć swojego protagonisty, a także zmienić mu fryzurę, makijaż i ciuchy. Niby standard. Prawdziwe zaskoczenie następuje dopiero w trakcie ustalania skali trudności gry. Do wyboru jest aż pięć różnych opcji, ale im bardziej suwak przesuniemy w prawo, tym nasz śmiałek staje się coraz bardziej czarny.
Biorąc pod uwagę, że mamy tu do czynienia z grą budowaną na bazie kontrowersyjnego serialu animowanego, taki zabieg nie powinien nikogo dziwić. Mainstreamowe media nie przyjęły jednak dobrze wspomnianego żarciku i wylały wiadro pomyj na głowy deweloperów. Broniący się przed krytyką Ubisoft nieco inaczej podchodzi do sprawy i wskazuje na drugie dno "dowcipu", bardziej poważne i na ogół pominięte przez krytyków. Chodzi o komentarz Eric Cartmana, który niedługo po rozpoczęciu rozgrywki na najwyższym poziomie trudności stwierdza: "Nie martw się, to nie wpłynie na walkę, tylko na każdy inny aspekt twojego życia".
Decydując się na opisany wyżej pomysł, Ubisoft chciał wyraźnie dać do zrozumienia, że osoby czarnoskóre mają po prostu trudniejsze życie. Odzwierciedla to niejako sama gra, bo im wyższy poziom wybierzemy, tym mniej pieniędzy otrzymamy na starcie. Deweloperzy zwracają też uwagę, że również liczba tekstów wypowiadanych do naszego bohatera ulega drastycznemu zmniejszeniu po wybraniu ostatniej opcji. Ma to nawiązywać do trudniejszych relacji społecznych u ludzi o innym kolorze skóry.
WARTO RÓWNIEŻ WIEDZIEĆ, ŻE...