Choć gra Deus Ex: Bunt ludzkości oferowała cztery różne zakończenia, twórcy jej sequela zdecydowali, że kanoniczny będzie finał z wysłaniem sygnału próbującego unicestwić wszystkich ludzi wyposażonych we wszczepy. Skutki tego przymusowego wyboru odczujemy oczywiście w kontynuacji hitu z 2011 roku. Doprowadzeni do szału odmieńcy zaatakowali "czystych" mieszkańców naszego globu, a w wyniku zamieszek zginęło ponad pięćdziesiąt milionów osób. Dwa lata później sytuacja jest już opanowana, ale Ziemia wita nas w Rozłamie ludzkości zupełnie innymi obrazkami. W dużych aglomeracjach miejskich utworzono specjalna getta dla buntowników, "segregacja rasowa" stała się faktem, a wokół mechanicznego apartheidu toczy się fabuła nowej produkcji studia Eidos Montreal.
Część fanów serii Deus Ex była przed premierą mocno niezadowolona z faktu, że sequel bierze pod uwagę tylko jeden wybór proponowany w Buncie ludzkości, ale powiedzmy sobie szczerze - inna opcja nie wchodziła po prostu w grę. Autorom nie udałoby się zbudować przekonującego tła fabularnego Rozłamu ludzkości, jeśli każde zakończenie brałoby pod uwagę zupełnie inną sytuację na Ziemi. Znacznie gorszą wiadomością jest jednak to, że kontynuacja przygód Adama Jensena nie weźmie pod uwagę decyzji podjętych w drodze do wielkiego finału opowieści. Olivier Proulx ze studia Eidos Montreal wyznał w rozmowie z dziennikarzem australijskiego serwisu Finder, że deweloperzy nie śledzili i nie zapisywali żadnych informacji dotyczących stosunku protagonisty do bohaterów niezależnych, mało tego, nie dysponowali w ogóle narzędziami, które mogłyby to robić. Błąd ten został naprawiony dopiero podczas prac nad Rozłamem ludzkości, więc jeśli kolejna odsłona cyklu kiedykolwiek powstanie, twórcy bez problemu wprowadzą opcję wczytania sejwa z debiutującej już we wtorek gry. Na razie jednak o takich atrakcjach możemy co najwyżej pomarzyć. Szkoda.
WARTO RÓWNIEŻ WIEDZIEĆ, ŻE...
